U W A G A.
Dla członków opłacających składki jest już do odebrania u Kornelii II tom książki Nasze gene-historie.
(proszę wcześniej umówić się telefonicznie )
Wigilia naszego czasu
Wigilia naszego czasu
Inna niż wszystkie bo tamtych nas już nie ma
kalendarze odliczyły dni utopiły w szarej codzienności
nasze zielone emocje i oczekiwania
czas zakpił z jednego sensu myśli
zostawił ślad w zakrętach i pytania o dalszy ciąg
osadzeni bez wyboru na wirującej Orbicie
krążymy w samotnym korowodzie
dzieci jednego księżyca i jednej epoki
świętujemy Boże Narodzenie
bo to tutaj na Ziemi a nie w przestworzach
ta Boska droga do Betlejem
czas zaznaczył to miejsce od ponad dwóch tysięcy
a ta ubogość narodzonego zadziwia i budzi lęk
bo skąd ta jasność na Drodze
ale ciągle w nas mieszka dziecinny nastrój
tamtego magicznego wieczoru
kiedy niebo zapali pierwszą gwiazdkę
pomyślmy o bliskich i niemożliwym
jak poznać smak rodzinnego świętowania
kiedy nie można być razem
w ramie tradycji stroimy zielone drzewko
obdarowane prezentami
może to jego żywiczny zapach przypomina
o więzi z naturą daje poczucie bezpieczeństwa
na stole białym podzielone życzenia
dla nieobecnych kruchym opłatkiem
kapiące łzy świecy sianko rybia łuska
zamyślenie wspomnienia i kolęda
a nasz spłoszony lęk ukrywa się
w wigilijnej ciszy i przywołuje do nas
Aniołów z szopki betlejemskiej
B.Kocela grudzień 2020
Książka o brzezińskich rodach.
Ukazała się książka: HISTORIA życiem pisana brzezińskie rody część I
Autorzy : Marianna Węgrzyn i Damian Zegadło
W sprawie nabycia książki proszę skontaktować się z panem Damianem Zegadło nr telefonu
731 413 326
książka kosztuje 25.00 zł Do książki jest dołączona płyta z odtworzonymi
drzewami genealogicznymi opisanych rodów.
Zmiana nr konta bankowego
UWAGA .
Zmieniliśmy konto bankowe obecne to :
B.S. 30 8493 0004 0010 0762 1191 0001
MILCZĄCA CISZA
Dzisiaj cisza
zamieszkała między nami
obsiała pola makiem
obiecuje skrawek nieba
na własność
wzruszone słowa
zamieniła w milczenie
wyludniła ulice
w lasach tylko zawilce
i zdziwione ptaki
podarowała czas
przemyśleniom
co ważne a co ważniejsze
na lotniskach
ustawiła samoloty
w równych szeregach
aby ochronić
milczące błękitom niebo.
Barbara Kocela 13 kwietnia 2020
ODWOŁANIE
WALNE ZGROMADZENIE ODWOŁANE.
O nowym terminie powiadomimy po wygaszeniu epidemii koronawirusa.
W dniu 6 kwietnia 2020 r. w Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4 w I terminie o godz.17.00 w II terminie o godz.17.30 odbędzie się Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze członków Świętokrzyskiego Towarzystwa Genealogicznego „Świętogen” w Kielcach.
Kornelia Major
Spotkanie dnia 2 marca 2020 r.
Spotkanie dnia 3 lutego 2020 r.
Spotkanie dnia 13 stycznia 2020 r.
Życzenia
Spotkanie dnia 2 grudnia 2019 r.
Dnia 2 grudnia 2019 r o godz. 17.00 zapraszam na spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul. Sw. Leonarda 4 .
Temat : Wędrówka wirtualna do dworu w Kopytowej
Spotkanie prowadzi : Jacek Grzybała
SPOTKANIE WYJAZDOWE 26 pażdziernika 2019 r.
Nasze spotkanie z dnia 4 listopada 2019 r. przekładamy na dzień 26 pażdziernika 2019 r. Pojedziemy do pałacu – DZIĘKI- w Wiązownicy. Wycieczka potrwa około 6 godz. Planowany wyjazd z Kielc o godz. 9.30- zbiórka na dziedzińcu Muzeum Historii Kielc o godz.9.15.
Mamy już komplet uczestników którzy zgłosili się i potwierdzili uczestnictwo w wycieczce. Dziękuję.
Kornelia Major
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Średniowieczne skarby Kielc. Rękopiśmienne księgi dawnej Biblioteki kolegiaty kieleckiej
Spotkanie dnia 7 pażdziernika 2019r.
Zapraszam dnia 7 pażdziernika 2019 o godz.17.00 na spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4.
Temat: Historytczne związki z Kielcami przedstawicieli rodziny Trzetrzewińskich
przedstawi : Stefan Jackowski
Zapraszam na pierwsze powakacyjne spotkanie, które odbędzie się dnia 2.09.2019 roku o godzinie 17:00 w Muzeum Historii Kielc. Opowiem Państwu o duchu. Duchu, którego każdy nosi w serduchu. A jeśli ktoś nie wierzy w ducha, uwierzy kiedy wykładu wysłucha!
Temat spotkania „Genius loci”.
Spotkanie prowadzi Jerzy Użyczak.
Spotkanie dnia 3 czerwca 2019 r.
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 3 czerwca 2019 r. o godz. 17.00 do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4.
Temat: Miedzianogórskie Rody – Ród Słoniów.
Spotkanie prowadzi Ryszard Antoni Żelazny
Spotkanie 6 maja 2019 r.
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 6 maja 2019 r o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul Św. Leonarda 4
Temat : Czy wszystkim się spełnia „sen o Ameryce „?
Spotkanie prowadzą : Iwona Bobińska i Kornelia Major
Alleluja 2019
Walne Zgromadzenie Członków „Świętogenu”
Przypominam , ze dnia 1 kwietnia 2019 o godz.17.00 w Muzeum Historii Kielc spotykają się tylko członkowie. „Świętogenu „
Pogrzeb
Zmarla nasza koleżanka Maria Brylska.
Msza święta w intencji Zmarłej odprawiona zostanie w czwartek 21 marca o godz.14.00 w kościele p.w.św. Prokopa w Krzęcicach, po czym nastąpi odprowadzenie do grobu rodzinnego na cmentarz parafialny.
Będzie nam Ciebie brakowało Mario.
Koleżanki i koledzy „Świętogenu ” w Kielcach
Spotkanie 4 marca 2019 r.
Dnia 4 marca 2019 r. o godz. 17.00 zapraszam na kolejne spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4
TEMAT : Jak mieszczanin, chłop, bandyta szlachectwem się posługiwali.
Wyklad : mgr Łukasza Rysiaka
Kieleckie Dni Książki Historycznej
Spotkanie 4 lutego 2019
Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świetogen ” w Kielcach
zaprasza dnia 4 lutego 2019 r.o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc na
wykład Pana Dariusza Kaliny.
Temat : Dzieje Czarnowa i zachodniej części Kielc.
Wstęp wolny.
Kornelia Major
Spotkanie 7 styczeń 2019
Zapraszamy na pierwsze spotkanie w nowym roku. Karnawał dawniej i dziś, spotkanie poprowadzi Ryszard Żelazny
Boże Narodzenie
spotkanie 3 grudnia
Zapraszam na grudniowe spotkanie Świętogenu. Prowadzącym spotkanie będzie Pan Jacek Grzybała a tematem „Genealogia – moja pasja życiowa „
spotkanie 5 listopada 2018
Zapraszam wszystkich zainteresowanych na listopadowe spotkanie ŚWIĘTOGENU . Tematem spotkania będzie ” Hymny polskie na przestrzeni wieków”.
Spotkanie poprowadzi Pani mgr Jadwiga Adamczak
Spotkanie 1 października 2018
Zapraszam na październikowe spotkanie Świętogenu 1 października o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat spotkania : Jaki program genealogiczny wybrać ? GenoPro, Drzewo Genealogiczne czy może Ahnenblatt
Maciej Terek
Spotkanie 3 września 2018 r.
Zapraszam na pierwsze po wakacjach spotkanie dnia 3 września 2018 r. o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat : Joanna Ledoux- zapomniana malarka sakralna.
Wykładowca : Henryk Korus
Spotkanie dnia 4 czerwca 2018 r.
Dnia 4 czerwca 2018 r. o godz.17.00 zapraszam na kolejne nasze spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4.
Temat : Konwersje z judaizmu na katolicyzm w XIX wieku.
Wykładowca : dr Lech Frączek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wiatrak w Suchedniowie
Poszukując w Archiwum w Radomiu Akt Stanu Cywilnego Parafii z Jastrzębia /parafia Jastrząb/ i z Szydłowca /moje drzewo genealogiczne po mieczu/ dość przypadkowo dokopałem się do rewelacyjnego dokumentu dotyczącego mojego rodzinnego Suchedniowa. Jako że wykonuję reprodukcje fotograficzne tych dokumentów – zrobiłem i ten dokument , który teraz jest w moim archiwum dokumentów starych. Całość artykułu Andrzeja Sasala znajduje się pod tym linkiem Wiatrak-w-Suchedniowie-Andrzej-Sasal lub na https://www.facebook.com/andrzej.sasal
Spotkanie dnia 7 maja 2018 r.
Dnia 7 maja 2018 r. o godz.17.00 zapraszam sympatyków genealogii do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4 na kolejne nasze spotkanie.
Temat: Warsztaty genealogiczne- szukamy przodków poza aktami metrykalnymi.
Spotkanie prowadzi : Maciej Terek
Życzenia Wielkanocne
Spotkanie dnia 5 marca 2018 r.
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 5 marca 2018 o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4
Temat : Znani Polacy – z Kresów ,Wołynia, Podola ( wybrane postacie ) cz. II
Wykład Pani mgr Jadwigi Adamczak
Spotkanie dnia 5 lutego 2018 r.
Spotkanie dnia 8 stycznia 2018r.
Życzenia świąteczne
Z Urzecza.
Ciekawość człeka z czasem nachodzi,
kim był jego przodek i skąd pochodzi?
Gdy mnie dopadła chęć poznania
zabrałem się do poszukiwania –
Wygodnie siadłem do komputera
i zabawiłem się w genehuntera.
Wpisałem w Google swoją godność,
wygooglowało mi jedną zgodność –
‚Modry urzyczak” -Zwierciadło etnologiczne?
– drobny druk, ryciny, odsyłacze liczne.
Sto siedemdziesiąt cztery strony!
Końca nie widać. ” Byłem przerażony.
Czytałem wszystko. Nuda była.
Ciekawość jednak zwyciężyła,
(Nie mogłem czytać na odczepnego
bym nie przegapił tego modrego).
Szukałem ciekaw w elaboracie
czy modry bo – po denaturacie.
Wreszcie znalazłem to co szukałem
o denaturat już się nie bałem.
W tekście wyjaśniał dr Stanaszek,
że jest to męski fatałaszek,
innymi słowy – strój wilanowski
nosiły go nad Wisłą wioski.
Więc źródłosłowem mego nazwiska,
(jak dajmy na to – bluzka ciału bliska),
był były, męski przyodziewek?
Mam być ofiarą licznych prześmiewek?
Kupiłem książkę. A co mi szkodzi.
Z niej dowiedziałem się o co chodzi.
I nawiązałem kontakt z autorem
wkrótce odpisał mi z humorem;
„Ze Skolimowa przodek Twój
Nosił w Falentach z Urzecza strój
Jak go widzieli tak go nazwali
Odtąd Urzyczak w aktach pisali”.
Do dziś autora darzę sympatią
trochę za książki dedycatio.
„Temu, który nie mieszka na Urzeczu,
lecz jego korzenie po mieczu
świadczą, że jego dola człowiecza
wzięła początek od przodka z Urzecza.”
Jerzy Wnukbauma
Dawne wigilie w dworach,domach mieszczan i chatach chłopskich
Przygotowując ten temat na wykład, który miałam w dniu 4 grudnia 2017 r. w Muzeum Historii Kielc zajrzałam do opisów wigilii Glogiera, Kitowicza i Kolberga. Porównałam z opisami dawnych wigilii w mojej rodzinie korzystając z listów moich ciotek, stryjów. Rodzina zasiadała do wigilii w licznym gronie w kilku miejscach w Polsce i poza granicami. Stąd pochodzą opisy jak ucztowano , co jedzono i jakie panowały zwyczaje. Uczestniczyłam w wielu wigiliach w różnych regionach w Polsce i wśród polonusów w Stanach Zjednoczonych. Wszędzie starano się zachować przekazywane z pokolenia na pokolenie nasze dawne zwyczaje. Co z tych moich obserwacji wynika napiszę w podsumowaniu.
„Starodawna wilija” – to nie tylko uczta przy suto zastawionym stole często zakrapiana wspaniałymi nalewkami w dworach u mieszczan i chatach chłopskich . To był wieczór pełen różnych magicznych zdarzeń, ceremonii, wróżb w formie jakiegoś widowiska przenoszony z dworu, chat chłopskich do miast. Wszystko zaczynało się o świcie , a nawet wcześniej gdy zaczynały piać koguty. Wierzono,że :
- kto rano zerwie się dzielnie z łoża – ten przez cały rok nie będzie przeżywał kłopotów ze wstawaniem,
- która panna tarła w tym dniu mak, to w nadchodzącym roku czeka ją zamążpójście,
- który myśliwy w tym dniu coś upoluje, ten mógł liczyć w najbliższych miesiącach na szczęście spod znaku Huberta ,
- każdy chłop wybierał się rano przezornie do karczmy aby chlapnąć okowity, bo to wróżyło, że w nadchodzącym nowym roku nie grozi mu abstynencja,
- który spryciarz podebrał ukradkiem sąsiadowi siekierę, pług, czy nawet wóz ten cieszył się odtąd, że wszelkie dobro będzie mu lgnęło do rąk,
- mówiono, że w wilią chłopców biją, a dziewczęta we święta
- przyjmowano, że w wigilię los człowieka może się odmienić – nawet Melchior Wańkowicz w to wierzył i twierdził, w jednym z felietonów że” w dzień wigilii gdzieś na Mlecznej Drodze Szafarz Niebieski odwraca klepsydry naszych żywotów „.
Wróżby jak to wróżby istniały od dawna , ale w tym dniu prym wiodła kuchnia w których królowały przeważnie kobiety.
Mężczyżni wszystkich grup społecznych nie cierpieli tego dnia gdyż aż do kolacji wigilijnej obowiązywał post, a w domu panował niesamowity rwetes więc nie mogli doczekać się pierwszej gwiazdki. Wreszcie , kiedy stół był nakryty białym obrusem pod którym ułożono siano, a na talerzyku ułożono opłatek czas było zasiadać do kolacji jak tylko ukazała się na niebie pierwsza gwiazda. Należy dodać , że zwyczaj kładzenia siana pod obrus nie dotyczył tylko chat chłopskich, ale zwyczaj ten obowiązywał w dworach i domach mieszczańskich.
Wieczerzę rozpoczynano okolicznościową modlitwą na głos, zwykle czynił to gospodarz lub leciwa osoba, albo zaproszony ksiądz dobrodziej. Łamano się opłatkiem i składano sobie życzenia . Przypominano tych co odeszli na zawsze „bywało też ( zwłaszcza w legendach ), że skądś nadchodził w ostatniej chwili strudzony wędrowiec, że zjawił się nieśmiało syn marnotrawny, że przykuśtykał o kuli wiarus z dawno skończonej wojny. Była radość, łzy”
Wigilią rządziła pewna magia liczb. Tak więc :
- ilość ucztujących musiała być zawsze parzysta jako , że przypadek odmienny groził komuś z nich rychłą śmiercią. Znany jest przypadek, że dwa razy odstąpiono od przesądu , pisała babce Maria Estreicherówna „raz siedziało już dwanaścioro osób, gdy przy stole dowiedziano się , że sąsiad Leon Mikuszewski spędza samotnie wieczór. Sprowadzono go – mimo, że musiał być trzynastym i rzeczywiście umarł w ciągu roku. Drugi raz do stołu zasiadło dziewięć osób, a w kilka miesięcy póżniej umarł mój dziadek. ” Te dwa przypadki utrwaliły w jej rodzinie wiarę w feralność nieparzystych liczb i odtąd aby uniknąć podobnych sytuacji do stołu zapraszano kogoś ze służby.
- bardzo ważne było i jest nadal pozostawianie wolnego jednego nakrycia przy wigilinym stole Ciekawe jest , że w przypadku potraw kierowano się liczbą nieparzystą i tak :
- – magnaci musieli mieć 11 potraw
- – szlachta 9
- – na wsi 7 a nieraz sadziła się na więcej.
Na dworskim stole i stole mieszczańskim w wigilię podawano do wyboru : barszcz czerwony z kiszonych buraków z fasolą ( potem i obecnie uszka z farszem grzybowym ) zupę grzybową z łazankami lub zupę rybną z migdałami , pierogi z kapustą i grzybami, karp smażony, karp w galarecie , karp w szarym sosie, szczupak faszerowany, łazanki zapiekane z kapustą i grzybami , kluski z makiem i miodem, kulebiak lub cebulaki , kapelusze borowików nadziewane farszem grzybowym zapiekane na maśle, kompot wigilijny ugotowany z suszonych owoców .
Na deser podawano różne ciasta : strucla z makiem , zawijaniec z masą śliwkową, kakową , makowce na kruchym spodzie mocno lukrowane, chały słodkie z kruszonką , baby drożdżowe gotowane , pierniki przekładane różnymi masami i mnóstwo różnych ciasteczek . Podawano również owoce cytrusowe , suszone bakalie , orzechy włoskie, laskowe i tp. Kutia była też obowiązkowo podawana na deser.
W chatach chłopski na wieczerzę wigilijną podawano :
żur z grzybami, zupę z konopi zwaną siemieńcem lub siemieniatką
kapustę z grochem lub fasolą,
polewkę z suszonych śliwek , gruszek, jabłek,
grycok,
rzepę suszoną lub smażoną na oleju ,
karp smażony,
kompot wigilijny z suszonych owoców.
Po głównych jadłach podawano ciasta : drożdżowe z kruszonką, struclę makową i z masą śliwkową a dla dzieci słodkie makiełki .
Ze zwyczajów wigilijnych należy jeszcze wymienić :
- nie odkładać łyżki dla odpocznienia, gdyż ten co to uczyni może nie doczekać następnej wigilii,
- póżnym wieczorem raczej bliżej pasterki do drzwi dobijały się ” gwiazdory” lub „Józefy”-brodaci przebierańcy z laskami, dzwonkami, torbami a przede wszystkim rózgami . Dziwni przebierańcy przepytywali z pacierza, nieraz nagradzali jabłkiem albo cukierkiem ale też czasami przycięli po siedzeniu rózgą nie bardzo uwzględniając , że to wigilia.
Dopiero po wieczerzy dzieci mogły podejść pod podłaziczkę obecnie choinkę i odszukać swoje prezenty. Choinka zagościła u nas jakieś 150 lat temu i wymyślona jest przez Niemców. Naszą podłaziczkę w niektórych regionach Polski jeszcze spotykamy . W Polsce istniał zwyczaj obdarowywania dzieci prezentami dopiero po Nowym Roku – teraz w wigilię. W tym czasie gdy dzieci zajmowały się prezentami młodzież zajmowała się wróżbami :
- kto wyciągnął spod obrusa zielone siano – to oznaczało ożenek w karnawale,
- żółte siano – trzeba na ożenek poczekać,
- wyschłe i poczerniałe – będzie się kiepściło w samotności do końca życia,
- rzucano kłosami o belkę w powale bo chciano się dowiedzieć jaki będzie urodzaj,
- dziewczęta z krzykiem wybiegały z domu, żeby z psiej szczekaniny dowiedzieć się z której strony nadjedzie kawaler chętny do ożenku,
- gospodarze udawali się do sadu, pukali w ule aby obwieści ” Chrystus Pan się narodziŁ ” albo przymierzali się siekierami do drzewa , najczęściej jabłonki i pytali ” będziesz rodziła czy nie będziesz ? „. Gdy milczała obchodzili wokoło i powtarzali pytanie, dopiero uzyskawszy odpowiedż ” tak ” ( głos dawał ktoś z domowników ) gospodarz obłapywał drzewo i nie przymierzał się z siekierą. Od zwierząt nie żądano żadnych obietnic. Wilki przywoływano ” do grochu ” co było zaklinaniem, aby tu się nie pojawiały. Bydło raczono resztkami opłatka i resztkami ze stołu wigiliinego. Przed północą szybko opuszczano oborę aby o 12.00 w nocy nie słyszeć o czym rozmawiają zwierzęta bo mowa krasul może być słuchana tylko przez tych co nie popełnili żadnego grzechu. We wszystkich domach słychać było śpiew kolęd : w dworach, domach miejskich, chłopskich chatach. W dworach i miejskich domach śpiewano przy akompaniamencie fortepianu, pianina, klawikordu itp.W chatach chłopskich najczęściej skrzypce, basetle , fujarki itp. Wszędzie śpiewano: ” Bóg się rodzi „,”Wsród nocnej ciszy”,” Lulajże Jezuniu” ,
- , pastorałki i najpiękniejsza z nich”: Oj maluśki , maluśki”
- Po wieczerzy udawano się na Pasterkę : państwo z dworów ubrane w futra saniami wyśćiołanymi też futrami, z chałup chłopskich ludzie w kożuchach – saniami wyśćiołanymi słomą i zarzuconymi derkami .
- Pastorałki miały różną oprawę muzyczną i przyozdabiane były ćwierkaniem wróbli, świergotem skowronków , gwizdami kosów lub krakaniem wron a czasami zawył wilk. To zmyślna kawaleria wojskowa popisywała się umiejętnościami wychodząc ze swą produkcją na chór. W kieleckiej katedrze takimi umiejętnościami popisywał się będąc na urlopie kawalerzysta Jerzy ” Świerszcz ” Pytlewski .
- Czy to nie o takich występach, świergotach myślał Liebert pisząc swoją Pasterkę ? Śpiewu ptaków i odgłosów różnych zwierząt tam nie brakuje .
- Podczas Pasterki robiono sobie różne figle : zszywano nicią sukmany albo długie kiecki żeby było się z czego pośmiać. Zdarzało się , że uczniaki do kropielnicy nalali inkaustu. Śmiano się ze wszystkiego gdyż uważano, że ta noc powinna być radosna. Po Pasterce mieszkańcy dworów udawali się w odwiedziny do następnych dworów i wędrówka trwała aż do białego dnia. Chłopi udawali się do swoich chałup ale też biesiadowali aż do pierwszej mszy świętej.
- Wiele tradycji wigilijnych przetrwało do naszych czasów, różny jednak jest zestaw potraw wigilijnych na naszych stołach. Zawdzięczamy to masowej wędrówce naszych rodaków,zawieranym związkom małżeńskim w różnych rejonach naszego kraju .
- Wspomnę jeszcze o jednym zwyczaju do tej pory w niektórych rodzinach trwającym i spotykanym tylko na Kielecczyźnie : w latach gdy 24 grudnia wypada w niedzielę, dzień wigilii Bożego Narodzenia jest przesuwany na sobotę ponieważ : niedziela nie przyjmuje postu . W takim przypadku wigilia jest w sobotę a Boże Narodzenie jest obchodzone przez trzy dni.
By w archiwum zrobić zdjęcie
By w archiwum zrobić zdjęcie
sprawiłem sobie aparat w prezencie.
Spełniłem wreszcie swoją zachciankę
i zakupiłem cyfrową lustrzankę.
Prostą w obsłudze, chylę czoła,
tylko naciskać. Dla matoła.
Od razu w domu ją spróbowałem
i wszystkie fotki żonie pstrykałem.
Nie wytrzymała w końcu stara
i jak fredrowska z Zemsty Klara
doprowadziła mnie do zguby
– „To teraz wierszyk pisz mi luby!
Kilka zwrotek. Pod te zdjęcia.
Będę kochać cię jak księcia.”
Z zachciankami nie wyrobię
i odpuszczę chyba sobie.
Nie, że pisać nie potrafię,
ale pod te fotografie?
Takie są niezbite fakty –
miast zdjęć aktów, mam żony akty.
Jakże jej opiewać cnotę?
By ktoś inny miał ochotę?
Zdjęcia w archiwum też diabli wzięli –
Te pozostawiam znawcy – Korneli.
Jerzy Wnukbauma
Kobiety, dzieci i ryby…
Ani się obejrzałem jak zindeksowałem prawie wszystkie księgi z parafii Sędziszów. Oprócz Sędziszowa indeksowałem także inne świętokrzyskie parafie. Parafie, za każdym razem to podkreślam, nie będące w kręgu mojego zainteresowania. Prawie codziennie, z małymi przerwami, wyłuskiwałem ze sfotografowanych w AP Kielce ksiąg, istotne dla poszukiwaczy korzeni dane genealogiczne i zapisywałem je w odpowiednich arkuszach w formie cyfrowej. Poświęciłem kilka ładnych lat na żmudną pracę przy komputerze. Lata samozaparcia i wielu wyrzeczeń. Lata zysków i strat. Strat w postaci kilku wyeksploatowanych komputerów. Zysków, bo przybywało mi indeksów na liczniku. Czerpałem też małe korzyści, a mianowicie, poszerzałem swoją wiedzę. Natrafiałem też na ciekawe akty tzw. perełki. Podczas indeksacji, prócz poszerzenia wiedzy o mieszkańcach świętokrzyskich wsi, towarzyszyły mi różnego rodzaju przemyślenia. Nazbierało się ich trochę. Starczyłoby na mały zarys mieszkańców niejednej parafii. W przypadku Sędziszowa od XVII, do XX wieku. Dokładniej od 1632 do 1900 roku. Może kiedyś skuszę się na takie opracowanie. Dzisiaj jednak nie pora na „naukowe” podsumowania. W świetle protestów kobiet na ulicach polskich miast, poruszę temat „Piekła Kobiet” w świetle dotychczas zindeksowanych przeze mnie archiwalnych ksiąg.
Aby odnieść się do zagadnienia nierówności płci, trzeba sięgnąć do samego początku. Do Adama i Ewy. Wydaje mi się, że sam proces stworzenia przez Stwórcę kobiety jest dla kobiet trochę upokarzający. Dlaczego? Bo do jej stworzenia wystarczył Panu Bogu tylko gest, skinienie, klaśnięcie w dłonie lub wypowiedzenie krótkiego słowa, np. – Niech się stanie, czy jak w przypadku Adama – „Uczyńmy człowieka na nasz obraz…” Przy całej boskiej wszechmocy kobieta została jednak stworzona z kawałka gnata – żebra Adama. Pramatce Ewie przypisuje się też grzech pierworodny. Adam potraktowany jest w Biblii znacznie łagodniej. Występuje w niej jako pierwsza ofiara babskiego kuszenia. Zrobił swoje i za babskie grzechy musiał odejść z Raju. Do dzisiaj w kościele uważa się, że za sprawą biblijnej Ewy na świat przychodzą owoce grzechu pierworodnego. Owszem! To są zapożyczenia ze Starego Testamentu. Z wiary Starszych Braci w Wierze. Jednak jakby nie patrzeć różnicowanie płci jest; przejęte, kontynuowane i starannie eksponowane przez Kościół. Po wsze czasy. Amen.
Wróćmy jednak do metrykalnych ksiąg. Przy poprawności pisowni męskich nazwisk, pozwalających dokładnie wskazać kto jest kim, w starych księgach występują gramatyczne rozbieżności żeńskich odpowiedników nazwisk. Konia z rzędem temu kto wytypuje poprawnie nazwisko: Wojciechowej, Janowej, Wojcieskiej, Pawłowej… Bóg jedyny wie czy Kowalowa, Kowalszczonka, Młynarzowa, Stelmaszczonka, Piwowarczonka są nazwiskami czyichś przodkiń, czy też określeniami zawodów ich mężów lub ojców. Nie lepiej jest gdy chodzi o imiona. Wszystkie żeńskie imiona występują w dosyć wąskim zakresie. W parafialnych księgach dominują Marianny, Katarzyny, Agnieszki, Zofie. Nic lub prawie nic poza nimi. Tylko sporadycznie występują Ewy, Barbary, Genowefy, Balbiny, Kunegundy… Do końca XIX wieku żadnej Marii. To imię zarezerwowane było wyłącznie dla Najświętszej Marii Panny. Pod koniec indeksowanych przeze mnie parafii, nieśmiało pojawiają się żeńskie odpowiedniki męskich imion – Bronisława, Władysława, Stanisława, Leona, Julianna, Eugenia, Aleksandra… Na niektóre, dzisiaj pospolite imiona kobiet takie jak; Irena, Celina, Paulina, moda zapanowała stosunkowo niedawno. Mniej więcej w tym samym czasie za sprawą mody coraz częściej rodzice nadawali dzieciom więcej niż jedno imię. W drugiej połowie XX wieku w parafialnych księgach, pojawiają się obce imiona; Megan, Syntihia, Izaura, Tatiana… Dałem temu wyraz w wierszu „Odbieram wnuka z przedszkola na Woli”.
W starych księgach urodzeń i małżeństw zauważyłem też inne znamiona dyskryminacji kobiet. Czytając i analizując wszystkie księgi urodzeń, które przeszły przez moje ręce, niejednokrotnie zastanawiałem się czy na chrzcie dziecka była obecna jego matka. W końcu, kilka godzin po porodzie była w nie najlepszej formie położnicą. Stosowany w księgach urodzonych szablonowy zapis nie pozwala jednoznacznie tego potwierdzić lub wykluczyć. Z aktów wiadomo tylko, że dziecko płci takiej a takiej jest „zrodzone z jego żony…”. Szablonowy zapis aktów urodzeń pozwala też szybko określić moralność kobiet. W znacznej większości aktów urodzeń w których urodzenie dziecka zgłasza akuszerka, matką jest niezamężna panna lub wdowa. Przy wdowach rekordzistkach widnieją zapisy księdza o kilkuletnim stażu bycia singielką. Jako ciekawostkę podam, że spotkałem się z dzieckiem urodzonym dziesięć lat po śmierci… Tu zrobię krótką pauzę, gdyż długo zastanawiałem się jakie nazwisko wpisać nowonarodzonemu dziecku. Osobą zgłaszającą była akuszerka, były mąż matki dziecka nie żył od lat, biologicznego ojca brak, przy matce adnotacja, że od dziesięciu lat jest wdową, w akcie podane było jedno nazwisko matki. Bóg jeden wie czy zmarłego męża, czy jej panieńskie. W tym przypadku pomocnym okazał się indeks urodzonych znajdujący się na końcu księgi. Nie zastanawiając się, wpisałem zapisane w nim nazwisko. Nieznaczny procent pozostałych aktów zgłaszanych przez powiwalne babki, stanowią wdowy, których mąż zmarł w wymaganym dziewięciomiesięcznym okresie przed rozwiązaniem. Tu wszystko było ok.
Zdawałoby się, że księgi małżeństw pozbawione będą zróżnicowania przez kościół katolicki kobiet i mężczyzn. Bo niby w jaki sposób miałoby dochodzić do nierównego traktowania płci. Do kościoła zgłasza się kawaler lub wdowiec. Poślubia przed ołtarzem pannę lub wdowę. (Pomijam rozwodników. W starych księgach na rozwodników natrafiłem tylko raz. Drugim niecodziennym przypadkiem na jaki natrafiłem był kościelny rozwód konsumowanego przez dwadzieścia kilka lat małżeństwa). Ksiądz błogosławi i po sprawie. Owszem! W przypadku facetów tak się sprawy mają. W przypadku kobiet kościół katolicki wymyślił jeszcze jeden pośredni stan cywilny. W wolnym tłumaczeniu – niepełna dziewica. Półdziewictwo? Wątpliwe dziewictwo. Co to znaczy? Sam zachodzę w głowę czy były to panny z dzieckiem, panny z widocznie zaokrąglonym brzuchem, czy Młode zdradzające na spowiedzi kontakt przedmałżeński z przyszłym mężem. Całe szczęście, że ten okres dyskryminacji kobiet nie trwał długo i odszedł(?) w zapomnienie.
W kościelnych woluminach, równość panuje dopiero w księgach zgonów. Nic dziwnego, bo po śmierci wszyscy jesteśmy równi. Wspomagając się jednak alegatami, dochodzę do wniosku, że jest to remis ze wskazaniem na płeć piękną. W alegatach znaleźć można dokumenty świadczące o tym, że kobiety poruszały niebo i ziemię, by dowiedzieć się kiedy i gdzie zmarli ich mężowie. W swojej „karierze” napotkałem na kilka takich przykładów. Jeden z nich, dotyczący moich korzeni, opisałem w artykule „Walecznych tysiąc”. Do dziś zastanawiam się jak niegramotna, niezbyt zamożna wieśniaczka wiedziała gdzie i jak szukać śladów zmarłego męża? Nie należę do grona męskich szowinistów, którzy mówią, że szukały bo ich „tyłki swędziały”. W załatwianiu formalności przed ponownym zamążpójściem prawdopodobnie pomagali im księża i urzędnicy.
Ktoś mądry kiedyś napisał: „Myślę, że kobiety są niemądre udając, że są równe mężczyznom. Są znacznie lepsze i zawsze były. Cokolwiek dasz kobiecie ona to powiększy. Jeśli podasz jej nasienie, da ci dziecko. Jeśli dasz jej mieszkanie, ona da ci dom. Jeśli dasz jej artykuły spożywcze, da ci posiłek. Jeśli uśmiechniesz się do niej, da ci swoje serce. Pomnaża i powiększa to co jest jej dane. Więc jeśli dasz jej bzdury, przygotuj się na tonę gówna.” Tym wulgarnym zakończeniem wpisałem się w retorykę haseł protestujących kobiet. Rozumiem je i jestem za. Popieram je i wierzę w ich mądrość i zwycięstwo. Czy zwyciężą? Nie wiem tego. Każda kropla drąży skałę. Mądrością już się wykazały nie słuchając nawoływań Premiera, by protesty przenieść do sieci. Złowione w sieci ryby, głosu nie mają.
Jerzy Wnukbauma
Czekając na koniec pandemii.
Jeszcze trochę moi mili,
doczekamy się tej chwili,
że Kornelia nam obwieści,
informację takiej treści; –
– „Dość kwarantann, dość odludzia!
Czas się spotkać, wypić brudzia,
porozmawiać o normalce
w muzealnej małej salce.”
Jeszcze trochę cierpliwości
i normalność znów zagości.
Nic nas w domach nie uziemi,
odetchniemy po pandemii,
zaprosimy sympatyków,
nowicjuszy i praktyków.
Bądźmy cierpliwi Panie i Panowie
aż Prezes te słowa nam powie.
Jerzy Wnukbauma
O co tu biega?
Zdarza się, że przeglądając archiwalne księgi, od czasu do czasu w moje ręce wpadnie jakiś ciekawy akt. Na czym polega ich wyjątkowość? Różnie. Czasami w niektórych aktach są słynne, lub obcobrzmiące, niepospolite nazwiska. Czasem znane, lub wyjątkowe miejsce urodzenia. Zdarza się, że natrafię na wyszukane, wręcz rokokowe zawijasy podpisów osób stawiających, lub księży. Osobliwością są także stare, lakowe pieczęcie, ozdobne druki i rękopisy. Najczęściej natrafiam jednak na nietuzinkowy zawód (patrz niedawno opisywany miśkarz). Nie jest tego dużo. W całym gąszczu przejrzanych przeze mnie dokumentów, trafiają się tylko pojedyncze okazy. Chciałoby się więcej, ale ktoś na górze rozsądnie dozuje mi związane z nimi przyjemności. Pewnie dlatego by mi się w tyłku nie przewróciło. Przeróżnie reaguję na takie znaleziska. Zależy od ich rangi. Ostatnio dzięki jednemu aktowi, a dokładniej mówiąc, opisowi Pana Młodego w tym akcie, poczułem się uczestnikiem escape roomu. Rzuciłem wszystko by poświęcić mu wiele cennego czasu na wertowanie słowników i czytanie internetowej „wiedzy”. Jakaś wewnętrzna siła nie pozwalała mi zająć się kolejnymi stronami księgi, dopóki nie uporam się z tą zagadką. Kto by pomyślał, że jeden dłuższy wpis, którego w zasadzie nie powinno być w tym akcie, może mieć taką siłę sprawczą. Poniżej postaram się napisać o co konkretnie chodzi. Mam nadzieję, że poniższym artykułem zainteresuję również Państwa. Zastrzegam sobie jednak honorowe wyjście – Jakby coś było nie tak (z moim tłumaczeniem i interpretacją zapisu) – to jest to wyłącznie wina księdza.
We wszystkich, no, prawie wszystkich aktach małżeństw, po nazwisku Pana Młodego występuje szablonowy wpis księdza określający jego stan cywilny (kawaler lub wdowiec). Później wykonywany zawód, wiek, imiona rodziców, miejsce urodzenia i obecnego zamieszkiwania. To wszystko zapisane jest ciurkiem. Po przecinku i z małej litery. W większości aktów typowa sztampa. Wzorcowa kalka. Poprzestawianie w którymś akcie, choćby tylko szyku określeń, zapala w każdym kto to czyta czerwoną lampkę. Zaczyna się czytać wolniej i uważniej. Tak było niedawno ze mną podczas indeksacji, gdy zauważyłem szereg odbiegających od wzoru określeń. No i zaczęła się burza mózgu.
…kawaler, wyrobnik, (robotnik dniówkowy), szeregowy (zwykły), urlopowany (zwolniony), mający (posiadający) bilet żółtego koloru. 29 lat syn…. itd. Niby wszystko ok. ale… Skąd ten bilet? Znalezisko to spuentowałem słowami z filmu Machulskiego – Ja tu widzę siostry, że wy niezły burdel macie w tym swoim Archeo. Odłożyłem indeksację i zająłem się poszukiwaniem informacji o bilecie żółtego koloru. Ciekawiło mnie co to jest, z czym to się je i jakie warunki musiały być spełnione, by cieszyć się jego posiadaniem. Po kilku chwilach czytania uświadomiłem sobie, że tak mało wiem o naszych babkach. Z racji obszerności tematu postaram się opisać go tutaj krótko i zwięźle. Zagadnienie o którym napiszę jest stare jak świat, dlatego ograniczę się do okresu w którym spisany był ów akt – do lat młodości naszych pra i praprababek.
Żółty bilet, lub bilet żółtego koloru w carskiej Rosji i co za tym idzie na ziemiach Polski pod rosyjskim zaborem, był dokumentem. Trzy w jednym – legitymacją, pozwoleniem i kartą medyczną wydawaną prostytutkom przez carską policję. Zaopatrzone w taki bilet panie miały zarówno swoje prawa jak też obowiązki. Po raz pierwszy w dziejach Rosji prostytucja zalegalizowana została 1843 roku. Wtedy też w Petersburgu powstał pierwszy zalegalizowany dom publiczny. W rzeczywistości przebiegło to tak – Policja wyłapała panie. Spisano i poddano kontroli medycznej wszystkie „dziewczęta”. Zdrowym i chętnym wydano bilet uprawniający do świadczenia usług seksualnych. Chore i brzydkie wysłano do Irkucka. Co jakiś czas bilet ten musiał być przedłużany na posterunku policji. Bez ważnego, przedłużonego biletu nie wolno było świadczyć płatnych usług w całej Rosji. Także w Królestwie Polskim, które było częścią carskiego Imperium. Tyle o bilecie. O kobietach przemilczę. Były przecież czyimiś; córkami, siostrami, kuzynkami, a niektóre; żonami i matkami.
Medyczna wkładka do żółtego biletu.
W zasadzie mógłbym na tym już skończyć. Zastanawiam się jednak dlaczego wzmianka o żółtym bilecie znalazła się przy Panu Młodym, tj. męskiej stronie zawartego związku? Nie mam pewności co do poprawności mojego tłumaczenia. Ot choćby wyraz riadowym w moim rozumieniu to szeregowy. Od riad – rząd, szereg) Poprawnie było by wpisać czastnyj i wiadomo, że chodzi o żołnierza najniższej rangi, urlopowanego a raczej zwolnionego z wojska. Według mnie zwolnienie jest tu bardziej trafne. Wynika z wcześniejszej wzmianki o wykonywanym zawodzie (podienszczyk). Urlopowany żołnierz nie podjąłby raczej pracy zarobkowej. Był uposażony i z tego co wiem, nie mógł raczej podjąć pracy. Być może kluczem nie jest dokładne, lecz bardziej intuicyjne przetłumaczenie fragmentu tego aktu. Nie mam zielonego pojęcia, czy podążam prawidłowym tropem. Być może w tym przypadku nie jest to żółty bilet, a raczej zwolnienie z wojska na podstawie żółtych papierów. Ale! Czy wtedy ksiądz udzieliłby mu ślub? Wykluczam sprawy o których dzisiaj jest głośno za sprawą filmów braci Sekielskich. Nie mogę jednak z całą pewnością tego wykluczyć.
Dlaczego piszę o pedofilach w Kościele?
Bo chcę mieć pewność, że w każdą niedzielę
przyjmując z rąk księdza komunię do ust,
ksiądz ten nie łapał dziewcząt za biust,
nie penetrował w pipce, lub w pupie.
Nie wiem dlaczego? Może to głupie?
Lecz mam wrażenie, że miast Ciała Pana,
ksiądz taki daje komuś szatana.
Tak! Chcę mieć pewność, że z mojej świątyni
ksiądz nigdy takich rzeczy nie czyni,
że biskup nie zmiecie sprawy naprędce –
Idź! (na inną parafię) I nie grzesz więcej?
Życzę wszystkim zdrowia i doczekania lepszych, pod każdym względem i zdrowszych czasów.
Jerzy Wnukbauma.