SPACER HISTORYCZNY „ŚLADAMI STAROWARSZAWSKIEGO PRZEDMIEŚCIA”

SPACER HISTORYCZNY „ŚLADAMI STAROWARSZAWSKIEGO PRZEDMIEŚCIA”

Termin wydarzenia:
niedziela, 12.05.2024, 11:00
Legendarna kielecka ulica, jedno z centrów kieleckiego życia, wymazana z mapy miasta w końcu lat 60. XX wieku. Niedzielny spacer, w poszukiwaniu jej śladów pośród tej, zabudowującej się właśnie części miasta, poprowadzi Leszek Dziedzic. Zbiórka na Rynku pod Urzędem Miasta.
Na fotografii Jana Siudowskiego ostatni  jej fragment udokumentowany w 1972 r.

Rodzina generała Józefa Zachariasza Bema

Najbliższa rodzina generała Józefa Zachariasza Bema i ich potomkowie. Studium oparte na metrykach stanu cywilnego

Studium to jest opracowaniem genealogicznym opartym na parafialnych metrykach urodzeń, małżeństw i zgonów, oraz na aktach stanu cywilnego i innych dokumentach wydanych ówcześnie przez miejscowe władze, dotyczących najbliższej rodziny generała Józefa Bema (1794–1850). Rodzina była liczniejsza niż dotychczas podawano w literaturze poświęconej życiu Generała. Z rodziców, Andrzeja Bema i Agnieszki Głuchowskiej, Generał miał starszego brata i cztery siostry, z których jedna zmarła w dzieciństwie, a z macochy, Marianny Ostafińskiej, kolejnych dwóch przyrodnich braci i co najmniej osiem przyrodnich sióstr, z których trzy zmarły w wieku dziecięcym. Synowie Andrzeja nie pozostawili prawych potomków o nazwisku Bem. Pierwsza część studium przedstawia zawikłaną historię tej rodziny, ujawnia scysje, oszukiwanie dzieci przez rodziców, przewlekłe spory sądowe, nieślubne dzieci i ostateczny rozpad majątku po ojcu. Druga część studium to transkrypcje metryk i aktów stanu cywilnego, w znacznej części tłumaczonych z łaciny i rosyjskiego.

Autorami niniejszego studium (plik do pobrania) są : Ryszard Olesiński, Elżbieta Ginalska, Barbara Szarota

 

WIECZÓR W MUZEUM: historia kieleckich osiedli. Krakowska Rogatka

Rogatka

grafika wieczór w muzeum
Termin wydarzenia:
środa, 22.06.2022, 17:00

Rogatki miejskie, nazywane też celbudami funkcjonowały jeszcze na początku XX w. Były to domki rogatkowe przeznaczone dla strażników, którzy pobierali tzw. opłaty kopytkowe za wjazd do miasta i zabezpieczali je przed kontrabandą. Stanowiły one ważne źródło dochodów miejskich. Jedną z kilku powstałych w początkach XIX w. kieleckich rogatek była rogatka krakowska „Przy trakcie Krakowskim”. W związku z całkowitą likwidacją opłat rogatkowych w 1931 r. rogatki miejskie, w tym i rogatka krakowska uległy likwidacji. Obecnie nazwą Rogatki Krakowskiej określa się bliżej nieokreślony teren pomiędzy zbiegiem ulic Jana Pawła II, Ogrodowej, Seminaryjskiej i Wojska Polskiego, a budynkiem Wojewódzkiego Domu Kultury przy ul. Ściegiennego. Jest to jedyne świadectwo funkcjonowania w Kielcach dawnych rogatek miejskich. O nich właśnie opowie opowie Leszek Dziedzic na środowym spotkaniu w Muzeum.

Spotkania”Świętogenu” maj i czerwiec 2022

Zapraszam na spotkania „Świętogenu” do Muzeum Historii Kielc ul. Św.Leonarda 4 na godz.17.00 w dniu 9 maja:

Temat 1 : Pamięć kulturowa czy epigenetyczna. Dziedziczenie traumy i stresów naszych przodków.
wykładowca : Barbara Kocela

Temat 2 : Indeksy z przeglądarki”Świętogenu” przedstawią: Renata Majewska i Maciek Terek

Dnia 6 czerwca br. Temat : Miłość zapisana w pocztówkach. O Izabeli Jastrzębskiej – Węgierkiewicz. Opowie Kornelia Major

zapraszam Kornelia Major

Walne Zgromadzenie

Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świętogen” zwołuje w siedzibie Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4 dnia 4 kwietnia 2022 r o godz. 17.00 w II terminie godz. 17.30 Walne zgromadzenie- Sprawozdawczo- Wyborcze członków .

Za Zarząd :
Kornelia Major
Kielce,dnia 4 marca 2022 r.

Drzewa genealogiczne

Prosimy osoby które mają wykonane „drzewa genealogiczne ” o wypożyczenie ich na wystawę z okazji 15 lecia istnienia naszego „Świętogenu”. Wystawa będzie miała miejsce w Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4
Informację prosimy kierować na pocztę mailową „Świętogenu „.

swietogen.kielce at op.pl

TERMINARZ SPOTKAŃ W ROKU 2022

W roku 2022 jeśli pozwolą nam obostrzenia sanitarne związane z epidemią Covid-19 to będziemy nadal spotykać się o godz.17.00 w Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4 :

7 lutego 2022
7 marca 2022
4 kwietnia 2022
9 maja 2022
6 czerwca 2022
lipiec
sierpień
5 września 2022
3 października 2022
7 listopada 2022
5 grudnia 2022

ODWOŁANE SPOTKANIE …

Muzum Historii Kielc odwołuje wszystkie spotkania które w najbliższym czasie mają się odbywać w ich budynku.

Poinformowano mnie, że nasze spotkanie w dniu 6 grudnia br. też zostaje odwołane.

Kornelia Major

Konferencja naukowa „Jak powstawały Kielce? Nowe badania i nowe perspektywy”

14–15 października 2021 r. od godz. 9.00
https://www.facebook.com/events/460483681906843

Serdecznie zapraszamy na konferencję współorganizowaną przez Muzeum Historii Kielc, Instytut Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz Wydział Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, która odbędzie się w sali konferencyjnej Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej (Kielce, ul. Zamkowa 3).

Rocznica 950-lecia powstania miasta Kielc przypadająca w 2021 r., aczkolwiek umowna i dyskutowana w nauce, nawiązuje do tradycji poprzednich obchodów początków miasta, uroczystości i wydarzeń zorganizowanych w 1971 r. pod hasłem „IX wieków Kielc”. Przyjęto wówczas, że moment ufundowania kolegiaty kieleckiej w 1171 r. przez bpa krakowskiego Gedeona był poprzedzony co najmniej stuletnim okresem zawiązywania się osady i jej stopniowego rozwoju, a przede wszystkim ufundowaniem w – bliżej nieokreślonym czasie – najstarszego kościoła św. Wojciecha. O zorganizowanych wówczas uroczystościach przypomina do dziś nazwa jednej z ważniejszych ulic w mieście: „IX wieków Kielc”. Od tego czasu minęło kolejne pół stulecia. To okazja do ponownej refleksji naukowej nad genezą, początkami i rozwojem „mieściny łysogórskiej”, jak określił Kielce przed laty prof. Kazimierz Tymieniecki, kielczanin, klasyk polskiej historiografii i jeden z najwybitniejszych polskich mediewistów, współzałożyciel Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Z tej okazji zapraszamy na konferencję naukową, która zgodnie z tytułem przedstawi najnowsze ustalenia interdyscyplinarnego zespołu referentów, archeologów, historyków, historyków sztuki, archiwistów, bibliotekoznawców reprezentujących różne ośrodki naukowe w kraju, na temat genezy oraz rozwoju osady i miasta w swojej najwcześniejszej średniowiecznej i nowożytnej fazie powstania.

Specjalnym akcentem konferencji będzie uhonorowanie postaci oraz dorobku naukowego prof. Kazimierza Tymienieckiego, prekursora badań nad początkami miasta, którego osobowości twórczej poświęcony zostanie specjalny panel konferencji.

 

Patronat honorowy: Biskup Kielecki, Marszałek Województwa Świętokrzyskiego, Wojewoda Świętokrzyski, Prezydenta Miasta Kielce, Rektor UJK, Wydział Historii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu.

Patronat medialny: TVP3 Kielce, Radio Kielce, Radio EM, Radio Fama, Echo Dnia, Gazeta Wyborcza.

Konferencja odbędzie się przy zachowaniu obowiązujących obostrzeń sanitarnych. Z tego względu liczba miejsc dla publiczności jest ograniczona.

SPOTKANIE dnia 7 czerwca 2021 r. Wznawiamy działalność.

Dnia 7 czerwca o godz.17.00 zapraszam na spotkanie do Muzeum Historii Kielc.
.Temat spotkania : Genealogia po pandemii. Dopływy akt metrykalnych w Archiwum Diecezjalnym w Kielcach.

Kornelia Major

To Jurka Użyczaka wiersz sprowokował mnie, aby już się spotkać. Przeczytajcie :

Czekając na koniec pandemii

Jeszcze trochę moi mili
doczekamy się tej chwili
że Kornelia nam obwieści
informację takiej treści :
” Dość kwarantan, dość odludzia
Czas się spotkać, wypić brudzia
porozmawiać o normalce
w muzealnej małej salce”.

jeszcze trochę cierpliwości,
i normalność znów zagości.
Nic nas w domach nie uziemi
odetchniemy od pandemii,
zaprosimy sympatyków
nowicjuszy i praktyków.
Bądżmy cierpliwi Panie i Panowie
aż Prezes te słowa wypowie.

Jerzy Wnukbauma

Wigilia naszego czasu

Wigilia naszego czasu
Inna niż wszystkie bo tamtych nas już nie ma
kalendarze odliczyły dni utopiły w szarej codzienności
nasze zielone emocje i oczekiwania
czas zakpił z jednego sensu myśli
zostawił ślad w zakrętach i pytania o dalszy ciąg
osadzeni bez wyboru na wirującej Orbicie
krążymy w samotnym korowodzie
dzieci jednego księżyca i jednej epoki
świętujemy Boże Narodzenie
bo to tutaj na Ziemi a nie w przestworzach
ta Boska droga do Betlejem
czas zaznaczył to miejsce od ponad dwóch tysięcy
a ta ubogość narodzonego zadziwia i budzi lęk
bo skąd ta jasność na Drodze
ale ciągle w nas mieszka dziecinny nastrój
tamtego magicznego wieczoru
kiedy niebo zapali pierwszą gwiazdkę
pomyślmy o bliskich i niemożliwym
jak poznać smak rodzinnego świętowania
kiedy nie można być razem
w ramie tradycji stroimy zielone drzewko
obdarowane prezentami
może to jego żywiczny zapach przypomina
o więzi z naturą daje poczucie bezpieczeństwa
na stole białym podzielone życzenia
dla nieobecnych kruchym opłatkiem
kapiące łzy świecy sianko rybia łuska
zamyślenie wspomnienia i kolęda
a nasz spłoszony lęk ukrywa się
w wigilijnej ciszy i przywołuje do nas
Aniołów z szopki betlejemskiej
B.Kocela grudzień 2020

Książka o brzezińskich rodach.

Ukazała się książka: HISTORIA życiem pisana brzezińskie rody część I

Autorzy : Marianna Węgrzyn i Damian Zegadło

W sprawie nabycia książki proszę skontaktować się z panem Damianem Zegadło nr telefonu
731 413 326

książka kosztuje 25.00 zł Do książki jest dołączona płyta z odtworzonymi
drzewami genealogicznymi opisanych rodów.

MILCZĄCA CISZA

Dzisiaj cisza
zamieszkała między nami
obsiała pola makiem
obiecuje skrawek nieba
na własność
wzruszone słowa
zamieniła w milczenie
wyludniła ulice
w lasach tylko zawilce
i zdziwione ptaki
podarowała czas
przemyśleniom
co ważne a co ważniejsze
na lotniskach
ustawiła samoloty
w równych szeregach
aby ochronić
milczące błękitom niebo.

Barbara Kocela 13 kwietnia 2020

Wielkanoc nastała, moc radości nam dała!
Życzymy więc wiosny i obfitości.
Niech ten czas Wam upłynie w pokoju i miłości

ODWOŁANIE

WALNE ZGROMADZENIE ODWOŁANE.

O nowym terminie powiadomimy  po wygaszeniu epidemii koronawirusa.

 

W dniu 6 kwietnia 2020 r. w Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4 w I terminie o godz.17.00 w II terminie o godz.17.30 odbędzie się Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze członków Świętokrzyskiego Towarzystwa Genealogicznego „Świętogen” w Kielcach.

Kornelia Major

Życzenia

Wszystkim genealogom i sympatykom  naszej  działalności  życzę  zdrowia,szczęścia,pełnych  spokoju i radości ŚWIĄT BOŻEGO  NARODZENIA ,wypoczynku w gronie rodziny i przyjaciół  oraz wszelkiej pomyślności w Nowym  Roku.

Kornelia Major

SPOTKANIE WYJAZDOWE 26 pażdziernika 2019 r.

Nasze spotkanie z dnia 4 listopada 2019 r. przekładamy  na  dzień 26 pażdziernika 2019 r. Pojedziemy do pałacu – DZIĘKI- w Wiązownicy. Wycieczka potrwa około 6 godz. Planowany wyjazd z Kielc  o  godz. 9.30-  zbiórka na  dziedzińcu Muzeum Historii  Kielc  o  godz.9.15.

Mamy już komplet  uczestników którzy zgłosili się  i potwierdzili  uczestnictwo w wycieczce.  Dziękuję.

Kornelia Major

Zapraszam na pierwsze powakacyjne spotkanie, które odbędzie się dnia 2.09.2019 roku o godzinie 17:00 w Muzeum Historii Kielc.  Opowiem Państwu o duchu. Duchu, którego każdy nosi w serduchu. A jeśli ktoś nie wierzy w ducha, uwierzy kiedy wykładu wysłucha!

Temat spotkania „Genius loci”.

Spotkanie prowadzi Jerzy Użyczak.

Pogrzeb

Zmarla  nasza  koleżanka  Maria  Brylska.

Msza święta  w intencji Zmarłej odprawiona  zostanie w czwartek 21 marca o godz.14.00 w kościele p.w.św. Prokopa w Krzęcicach, po czym nastąpi  odprowadzenie do  grobu  rodzinnego na  cmentarz  parafialny.

Będzie  nam  Ciebie   brakowało Mario.

Koleżanki i  koledzy „Świętogenu ” w Kielcach

 

Spotkanie 4 lutego 2019

Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świetogen ” w  Kielcach
zaprasza dnia 4 lutego 2019 r.o godz.17.00  do  Muzeum Historii Kielc na
wykład Pana Dariusza Kaliny.
Temat : Dzieje  Czarnowa i zachodniej części Kielc.
Wstęp  wolny.
Kornelia Major

Spotkanie dnia 4 czerwca 2018 r.

Dnia 4 czerwca 2018 r. o godz.17.00 zapraszam  na  kolejne  nasze  spotkanie do  Muzeum  Historii  Kielc  ul.Św. Leonarda 4.

Temat : Konwersje  z  judaizmu  na  katolicyzm  w XIX wieku.

Wykładowca : dr  Lech  Frączek z Uniwersytetu  Jagiellońskiego.

Wiatrak w Suchedniowie

Poszukując w Archiwum w Radomiu Akt Stanu Cywilnego Parafii z Jastrzębia /parafia Jastrząb/ i z Szydłowca /moje drzewo genealogiczne po mieczu/ dość przypadkowo dokopałem się do rewelacyjnego dokumentu dotyczącego mojego rodzinnego Suchedniowa. Jako że wykonuję reprodukcje fotograficzne tych dokumentów – zrobiłem i ten dokument , który teraz jest w moim archiwum dokumentów starych. Całość artykułu Andrzeja Sasala  znajduje się pod tym linkiem Wiatrak-w-Suchedniowie-Andrzej-Sasal lub na https://www.facebook.com/andrzej.sasal

Spotkanie dnia 7 maja 2018 r.

Dnia 7 maja 2018 r. o godz.17.00  zapraszam  sympatyków genealogii do  Muzeum  Historii  Kielc ul.Św. Leonarda 4  na  kolejne  nasze  spotkanie.

Temat:  Warsztaty  genealogiczne- szukamy  przodków poza  aktami  metrykalnymi.

Spotkanie prowadzi : Maciej  Terek

Życzenia świąteczne

Z okazji  Świąt  Bożego  Narodzenia oraz Nowego Roku 2018  życzę wszystkim  naszym członkom , sympatykom oraz  ich  rodzinom , zdrowia , radości , miłości  i  miłych  chwil  przy  wigilijnym stole oraz wszelkiej  pomyślności w  nadchodzącym  roku.

Z Urzecza.

Ciekawość człeka z czasem nachodzi,
kim był jego przodek i skąd pochodzi?
Gdy mnie dopadła chęć poznania
zabrałem się do poszukiwania –
Wygodnie siadłem do komputera
i zabawiłem się w genehuntera.

Wpisałem w Google swoją godność,
wygooglowało mi jedną zgodność –
‚Modry urzyczak” -Zwierciadło etnologiczne?
– drobny druk, ryciny, odsyłacze liczne.
Sto siedemdziesiąt cztery strony!
Końca nie widać. ” Byłem przerażony.

Czytałem wszystko. Nuda była.
Ciekawość jednak zwyciężyła,
(Nie mogłem czytać na odczepnego
bym nie przegapił tego modrego).
Szukałem ciekaw w elaboracie
czy modry bo – po denaturacie.

Wreszcie znalazłem to co szukałem.
O denaturat już się nie bałem.
W tekście wyjaśniał dr Stanaszek,
że jest to męski fatałaszek,
innymi słowy – strój wilanowski
nosiły go nad Wisłą wioski.

Więc źródłosłowem mego nazwiska,
(jak dajmy na to – koszula ciału bliska),
był były, męski przyodziewek?
Mam być ofiarą licznych prześmiewek?
Kupiłem książkę. A co mi szkodzi.
Z niej dowiedziałem się o co chodzi.

I nawiązałem kontakt z autorem
wkrótce odpisał mi z humorem;
„Ze Skolimowa przodek Twój
Nosił w Falentach z Urzecza strój
Jak go widzieli tak go nazwali,
odtąd Urzyczak w aktach pisali.

Do dziś autora darzę sympatią
trochę za książki dedycatio.
„Temu, który nie mieszka na Urzeczu,
lecz jego korzenie po mieczu
świadczą, że jego dola człowiecza
wzięła początek od przodka z Urzecza.”
Jerzy Wnukbauma

Dawne wigilie w dworach,domach mieszczan i chatach chłopskich

Przygotowując ten  temat na  wykład, który miałam  w  dniu 4 grudnia 2017 r. w Muzeum  Historii  Kielc zajrzałam do  opisów  wigilii  Glogiera, Kitowicza i Kolberga. Porównałam  z  opisami dawnych  wigilii  w  mojej  rodzinie korzystając z  listów moich  ciotek, stryjów. Rodzina  zasiadała  do  wigilii  w  licznym  gronie  w  kilku  miejscach  w  Polsce  i  poza  granicami. Stąd  pochodzą opisy  jak  ucztowano  , co  jedzono i  jakie  panowały  zwyczaje. Uczestniczyłam  w  wielu  wigiliach  w  różnych  regionach  w  Polsce i wśród  polonusów w Stanach  Zjednoczonych. Wszędzie  starano  się  zachować  przekazywane  z  pokolenia  na  pokolenie  nasze dawne  zwyczaje. Co  z tych  moich obserwacji  wynika   napiszę  w  podsumowaniu.

„Starodawna wilija” –  to  nie  tylko  uczta  przy  suto  zastawionym  stole często zakrapiana  wspaniałymi nalewkami  w dworach  u  mieszczan  i  chatach  chłopskich . To  był  wieczór pełen  różnych  magicznych  zdarzeń, ceremonii, wróżb w  formie  jakiegoś  widowiska  przenoszony z dworu, chat  chłopskich  do  miast.  Wszystko  zaczynało  się  o  świcie , a  nawet  wcześniej  gdy  zaczynały  piać  koguty. Wierzono,że :

  •  kto  rano zerwie  się  dzielnie z łoża – ten  przez  cały  rok  nie będzie  przeżywał kłopotów  ze  wstawaniem,
  • która panna tarła  w  tym  dniu mak, to w nadchodzącym  roku czeka ją  zamążpójście,
  • który  myśliwy w  tym  dniu  coś  upoluje, ten mógł  liczyć  w  najbliższych   miesiącach na  szczęście  spod  znaku  Huberta ,
  • każdy  chłop wybierał  się  rano przezornie  do karczmy  aby chlapnąć  okowity, bo  to  wróżyło, że  w  nadchodzącym  nowym  roku  nie  grozi  mu  abstynencja,
  • który  spryciarz  podebrał ukradkiem  sąsiadowi siekierę, pług, czy  nawet  wóz ten  cieszył  się odtąd, że  wszelkie  dobro  będzie  mu  lgnęło  do  rąk,
  • mówiono, że  w  wilią  chłopców  biją, a dziewczęta  we  święta
  • przyjmowano, że w  wigilię  los  człowieka może  się odmienić – nawet  Melchior  Wańkowicz  w  to  wierzył i twierdził,   w  jednym  z  felietonów  że” w  dzień  wigilii gdzieś  na  Mlecznej Drodze  Szafarz Niebieski odwraca klepsydry naszych żywotów „.

Wróżby  jak  to  wróżby istniały  od  dawna , ale  w  tym  dniu  prym  wiodła  kuchnia w  których  królowały przeważnie  kobiety.

Mężczyżni   wszystkich  grup  społecznych  nie  cierpieli tego  dnia  gdyż aż  do  kolacji wigilijnej  obowiązywał  post, a  w  domu  panował niesamowity  rwetes   więc  nie  mogli  doczekać  się  pierwszej  gwiazdki. Wreszcie , kiedy  stół  był  nakryty  białym  obrusem  pod którym ułożono  siano, a  na  talerzyku   ułożono  opłatek czas  było  zasiadać  do  kolacji  jak  tylko  ukazała  się  na  niebie  pierwsza gwiazda. Należy dodać , że  zwyczaj  kładzenia  siana  pod  obrus   nie  dotyczył  tylko  chat  chłopskich, ale zwyczaj  ten  obowiązywał   w  dworach   i    domach  mieszczańskich.

Wieczerzę  rozpoczynano okolicznościową modlitwą  na  głos, zwykle  czynił  to  gospodarz  lub leciwa  osoba, albo  zaproszony ksiądz  dobrodziej.  Łamano  się  opłatkiem i składano  sobie  życzenia . Przypominano  tych  co  odeszli  na  zawsze „bywało  też ( zwłaszcza  w  legendach ), że  skądś  nadchodził w  ostatniej chwili  strudzony  wędrowiec,  że zjawił  się  nieśmiało  syn  marnotrawny, że przykuśtykał o  kuli  wiarus z dawno skończonej  wojny. Była  radość, łzy”

Wigilią rządziła pewna magia liczb. Tak więc :

  •   ilość ucztujących musiała  być  zawsze  parzysta jako , że przypadek  odmienny groził komuś z nich  rychłą  śmiercią. Znany  jest  przypadek, że  dwa  razy  odstąpiono od  przesądu , pisała babce Maria Estreicherówna „raz  siedziało już dwanaścioro osób, gdy przy  stole dowiedziano się , że sąsiad Leon Mikuszewski spędza samotnie  wieczór. Sprowadzono  go –  mimo, że  musiał  być  trzynastym i rzeczywiście  umarł w ciągu  roku. Drugi  raz  do  stołu  zasiadło dziewięć  osób, a w kilka miesięcy póżniej  umarł mój  dziadek. ” Te dwa przypadki utrwaliły w  jej  rodzinie wiarę  w  feralność  nieparzystych  liczb  i  odtąd  aby  uniknąć podobnych  sytuacji do  stołu  zapraszano  kogoś  ze  służby.
  • bardzo  ważne  było i  jest  nadal pozostawianie wolnego  jednego  nakrycia przy  wigilinym stole Ciekawe jest , że w przypadku  potraw kierowano  się  liczbą nieparzystą  i tak :
  •   –   magnaci  musieli  mieć  11 potraw
  • –     szlachta   9
  • –     na wsi  7 a nieraz sadziła  się  na  więcej.

Na  dworskim  stole i  stole  mieszczańskim  w  wigilię  podawano do  wyboru : barszcz czerwony z kiszonych  buraków  z  fasolą  (  potem i  obecnie   uszka  z  farszem  grzybowym ) zupę  grzybową  z  łazankami  lub  zupę  rybną  z  migdałami , pierogi  z  kapustą  i  grzybami, karp  smażony, karp w galarecie , karp w szarym  sosie, szczupak  faszerowany, łazanki  zapiekane  z kapustą  i  grzybami , kluski  z  makiem i  miodem, kulebiak lub  cebulaki , kapelusze  borowików nadziewane  farszem  grzybowym  zapiekane  na  maśle, kompot  wigilijny  ugotowany  z  suszonych  owoców .

Na  deser  podawano różne  ciasta : strucla  z  makiem , zawijaniec  z  masą  śliwkową, kakową ,  makowce  na kruchym  spodzie  mocno  lukrowane, chały słodkie  z kruszonką , baby drożdżowe  gotowane , pierniki  przekładane  różnymi  masami i  mnóstwo różnych  ciasteczek . Podawano  również  owoce  cytrusowe , suszone  bakalie  , orzechy  włoskie, laskowe  i tp. Kutia była  też  obowiązkowo  podawana  na  deser.

W chatach  chłopski na  wieczerzę  wigilijną  podawano :

żur z grzybami, zupę  z  konopi  zwaną siemieńcem lub  siemieniatką

kapustę  z  grochem  lub  fasolą,

polewkę  z  suszonych śliwek , gruszek, jabłek,

grycok,

rzepę  suszoną lub  smażoną  na  oleju ,

karp  smażony,

kompot  wigilijny  z  suszonych  owoców.

Po  głównych  jadłach  podawano  ciasta : drożdżowe  z  kruszonką, struclę  makową i  z masą  śliwkową  a  dla  dzieci  słodkie makiełki .

Ze  zwyczajów  wigilijnych należy  jeszcze  wymienić :

  •  nie  odkładać  łyżki dla odpocznienia, gdyż ten  co  to  uczyni może  nie  doczekać następnej wigilii,
  • póżnym  wieczorem raczej  bliżej  pasterki do  drzwi  dobijały  się ” gwiazdory” lub „Józefy”-brodaci przebierańcy z laskami, dzwonkami, torbami  a  przede wszystkim rózgami . Dziwni przebierańcy przepytywali z pacierza,  nieraz  nagradzali jabłkiem albo cukierkiem ale też czasami przycięli  po  siedzeniu rózgą nie  bardzo  uwzględniając , że  to  wigilia.

Dopiero  po  wieczerzy  dzieci  mogły  podejść pod podłaziczkę obecnie choinkę i odszukać  swoje  prezenty. Choinka  zagościła  u  nas  jakieś  150  lat  temu i  wymyślona  jest  przez Niemców. Naszą podłaziczkę w  niektórych  regionach Polski jeszcze spotykamy . W Polsce  istniał  zwyczaj  obdarowywania  dzieci  prezentami  dopiero  po  Nowym Roku –  teraz  w  wigilię. W tym czasie  gdy  dzieci  zajmowały  się  prezentami  młodzież  zajmowała  się  wróżbami :

  • kto wyciągnął  spod  obrusa zielone  siano – to oznaczało  ożenek  w  karnawale,
  • żółte  siano – trzeba  na  ożenek  poczekać,
  • wyschłe  i  poczerniałe – będzie  się  kiepściło w samotności  do  końca życia,
  • rzucano  kłosami  o belkę w powale  bo  chciano  się  dowiedzieć jaki będzie urodzaj,
  • dziewczęta z krzykiem wybiegały z domu, żeby z psiej szczekaniny dowiedzieć się z której strony nadjedzie kawaler  chętny  do  ożenku,
  • gospodarze udawali  się  do  sadu,  pukali  w  ule aby   obwieści ” Chrystus  Pan  się  narodziŁ ” albo przymierzali  się  siekierami do  drzewa ,  najczęściej  jabłonki  i  pytali ” będziesz  rodziła czy  nie  będziesz ? „.  Gdy   milczała  obchodzili  wokoło  i  powtarzali  pytanie, dopiero  uzyskawszy  odpowiedż ” tak ” ( głos  dawał  ktoś  z  domowników ) gospodarz  obłapywał drzewo  i  nie  przymierzał  się  z  siekierą.                                                                                            Od  zwierząt  nie  żądano  żadnych obietnic. Wilki przywoływano ” do  grochu ” co  było  zaklinaniem, aby  tu się  nie  pojawiały. Bydło  raczono resztkami  opłatka i  resztkami  ze  stołu  wigiliinego. Przed północą szybko  opuszczano  oborę aby o 12.00 w  nocy  nie  słyszeć o  czym  rozmawiają  zwierzęta  bo  mowa krasul  może  być  słuchana  tylko  przez  tych  co nie  popełnili  żadnego  grzechu.                                                                                                                      We  wszystkich  domach słychać  było śpiew  kolęd : w  dworach, domach miejskich, chłopskich  chatach. W dworach  i  miejskich  domach śpiewano  przy akompaniamencie fortepianu, pianina, klawikordu itp.W  chatach  chłopskich najczęściej  skrzypce, basetle , fujarki  itp.             Wszędzie  śpiewano: ”  Bóg  się  rodzi „,”Wsród  nocnej ciszy”,” Lulajże  Jezuniu” ,
  • , pastorałki i  najpiękniejsza  z  nich”: Oj  maluśki , maluśki”
  • Po  wieczerzy  udawano  się  na   Pasterkę : państwo z  dworów ubrane  w  futra saniami  wyśćiołanymi też  futrami, z chałup  chłopskich  ludzie  w  kożuchach – saniami  wyśćiołanymi  słomą  i  zarzuconymi  derkami .
  • Pastorałki  miały różną  oprawę muzyczną i  przyozdabiane  były  ćwierkaniem  wróbli, świergotem skowronków , gwizdami  kosów  lub  krakaniem  wron a czasami  zawył  wilk.  To zmyślna  kawaleria wojskowa  popisywała  się umiejętnościami   wychodząc  ze  swą  produkcją  na  chór. W kieleckiej  katedrze  takimi  umiejętnościami popisywał  się  będąc  na urlopie kawalerzysta Jerzy ” Świerszcz ” Pytlewski .
  • Czy  to   nie  o  takich  występach, świergotach myślał Liebert  pisząc  swoją Pasterkę ?  Śpiewu ptaków i  odgłosów  różnych  zwierząt  tam  nie  brakuje .
  • Podczas  Pasterki  robiono  sobie  różne  figle : zszywano  nicią  sukmany albo  długie  kiecki żeby  było  się  z  czego  pośmiać. Zdarzało  się , że  uczniaki  do  kropielnicy  nalali  inkaustu.  Śmiano  się  ze  wszystkiego  gdyż  uważano, że  ta  noc  powinna  być  radosna.                            Po  Pasterce   mieszkańcy  dworów  udawali  się w  odwiedziny  do  następnych  dworów i  wędrówka  trwała  aż  do  białego  dnia. Chłopi  udawali  się  do  swoich  chałup ale  też  biesiadowali  aż  do  pierwszej  mszy świętej.
  • Wiele tradycji  wigilijnych  przetrwało  do  naszych  czasów, różny  jednak  jest  zestaw  potraw  wigilijnych  na  naszych  stołach. Zawdzięczamy  to masowej  wędrówce  naszych  rodaków,zawieranym  związkom  małżeńskim w  różnych  rejonach  naszego  kraju .
  • Wspomnę  jeszcze  o jednym  zwyczaju  do  tej  pory  w  niektórych  rodzinach  trwającym i  spotykanym tylko  na Kielecczyźnie : w latach  gdy 24 grudnia  wypada  w  niedzielę,  dzień wigilii Bożego Narodzenia jest przesuwany  na sobotę ponieważ :  niedziela  nie  przyjmuje postu . W takim przypadku wigilia  jest  w  sobotę a Boże  Narodzenie  jest  obchodzone  przez  trzy  dni.

Dwa miejskie bloki i ich powidoki.

Powidok, według słownika języka polskiego W. Doroszewskiego, jest wrażeniem wzrokowym utrzymującym się jakiś czas po ustaniu bodźca, który to wrażenie wywołał. Słownik nie definiuje dokładnie mechanizmu, ani nie określa czasu utrzymywania się tego zjawiska. Powidoki domu w którym spędziłem dzieciństwo i młodość, mam przed oczami do tej pory. Moja wyobraźnia utrwaliła go skutecznie. Widzę blok nawet, gdy mam zamknięte oczy. Jakbym oglądał obraz z camery obscury.

Blok, a w zasadzie kamienica, bo na upartego, ten powojenny gmach nosi cechy kamienicy. Jest budynkiem wielokondygnacyjnym, trzypiętrowym. Występuje w zwartym szeregu innych kamienic. Z przybudówką i blokiem narożnym tworzy uliczną pierzeję. Dlatego jego przyległe ściany nie posiadają okien. Upiększają go także charakterystyczne dla kamienic elementy małej architektury; gzymsy, naczółki, obdaszki, wnęki, balkony. Na przyległym, narożnym bloku górowała attyka …  I byłbym zapomniał – dwie bramy pozwalające na swobodne przejście na „drugą stronę”. Na rozległe podwórze. Gdzie ich szukać? Przy ul. Źródłowej. Za wyoblonym rogiem.

Wprawne oko zauważy że już wtedy rosły mi skrzydła

Budynek w którym spędziłem dzieciństwo i młodość wchodzi w skład wybudowanego po wojnie osiedla mieszkaniowego zamkniętego w kwadracie ulic; Zagórska -Kryniczna- Astronautów -Źródłowa. Nazwa ulicy Astronautów w chwili oddania bloku w dobie lotów Łajki, Biełki i Striełki mogła by brzmieć zabawnie. Do podboju kosmosu przez Gagarina, blok stał przy ul. Żródłowej. Od 1961r do dnia dzisiejszego ulica nosi nazwę Astronautów. „Mój” blok oddany został oczekującym go lokatorom w 1953 roku. Przeżyłem tu najwspanialsze chwile. Wyprowadziłem się z niego w 1987 roku. Pozostał w nim duch tego miejsca (genius loci). Tworzyli go jego mieszkańcy. Ludzie normalni, zwykli, a także ludzie z pierwszych stron regionalnych (i nie tylko) gazet.

Franciszek Wachowicz ur. 22.03.1916 r. w Sędziejowicach syn Jana i Agnieszki. Zm. 27.11.1988 r. W latach  1955 do 1968 był I Sekretarzem KW PZPR w Kielcach. Był posłem na Sejm II, III, IV i V kadencji. W sejmie zasiadał w Komisji Spraw Wewnętrznych, Komisji Obrony Narodowej, Klubie Poselskim PZPR. Miał wykształcenie niepełne średnie. Za czasów „późnego Gomułki” przeprowadził się do bloku przy Komitecie Wojewódzkim, wybudowanego dla pracowników Komitetu PZPR-u.

Bogusław Stachura syn Stanisława i Władysławy ur. 20.03.1927r. w Grajewie, zm. 21.08.2008 w Warszawie. Gdy był moim sąsiadem pełnił funkcję I Sekretarza KM PZPR w Kielcach. Pod koniec lat sześćdziesiątych (1969) awansował i przeniósł się z rodziną do Warszawy. W latach 1983-1988 był ambasadorem w Bukareszcie. W rządzie Kiszczaka był wiceministrem spraw wewnętrznych. Członkiem Komitetu Centralnego PZPR. Generał dywizji MO. Kierował operacją Lato76 i Lato80. Odpowiedzialny za brutalne tłumienie protestów robotniczych, ścieżki zdrowia, przygotowanie planów operacyjnych wprowadzenia stanu wojennego a konkretniej blokadę granic i łączności ze światem. Ma na sumieniu utrudnianie śledztwa i zacieranie śladów w sprawie zamordowania Stanisława Pyjasa i ks. Jerzego Popiełuszki.

Kazimierz Mieczysław Ujazdowski adwokat, były poseł, radny, mistrz brydża sportowego. Postać kontrowersyjna. Ojciec Kazimierz Cyprian Ujazdowski, matka Mieczysława Klawiana Dąbrowska. Na akt ich małżeństwa natrafiłem w parafii mojego dziadka.

Kazimierz Michał Ujazdowski syn Kazimierza Mieczysława. Urodził się 28.06.1964 r. w Kielcach. Studiował na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Trzykrotny minister kultury. Poseł na Sejm kilku kadencji, senator X i XI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego

Roman Mirowski, ur. we Włocławku w roku 1945, architekt, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, którą ukończył w roku 1968. Zajmując się projektowaniem – jako hobby traktował grafikę, której tematem była głównie zabytkowa architektura. W roku 2002 wydana została jego książka „Drewniane Kościoły i dzwonnice Ziemi Świętokrzyskiej”, zaś w 2005 druga poświęcona tej problematyce, zatytułowana „Kościoły drewniane. Najbardziej polskie…”.

Jolanta Daniel urzędniczka samorządowa, Prezydent Kielc 1994, dyr. Telewizji Kablowej Kielce, prokurent Centrum Targowe Kielce,  dyr. Świętokrzyskiej Agencji Rozwoju Regionu.

Jerzy Lichacz syn Józefa i Aleksandry ur. 22.06.1926r w Żurawicy. W okresie pogromu kieleckiego pracował w PUBP w Kielcach. Dłuższy jego życiorys znajduje się w książce Joanny Tokarskiej Bakir „Pod klątwą. Portret społeczny pogromu kieleckiego”.

Jerzy Lichacz syn Jerzego ur. w 1951r. Muzyk, kompozytor, aranżer, założyciel i członek zespołu Arianie. Zmarł w maju 2013r. w Kielcach.

Iwona Niedzielska ur. w 1956r w Kielcach. Żona Jerzego Lichacza. Piosenkarka. Śpiewała w Państwowym Zespole Pieśni i Tańca „Mazowsze”, była solistką zespołu „Arianie”. Laureatka Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu.

Zdzisław Banasik naczelny dyrektor FŁT ISKRA i Kieleckiej Fabryki Pomp w Białogonie. Członek Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Motorowego w Kielcach.

Witold Oczkowicz był naczelnym dyrektorem FŁT ISKRA w najgorętszym okresie solidarnościowych strajków.

Czapski. Niestety umknęło mi jego imię. Był naczelnym dyrektorem Poczty Polskiej w Kielcach.

Lekarze; Patrycjusz Nocuń, Grzegorz Nocuń, dr Osiecka, Agnieszka Misiak, Krystyna i Jerzy Filipowicz, Władysława Sitek.

Jest to tylko niewielka część moich sąsiadów. Wymieniając tylko tych powyżej opisanych mam poczucie, że będę postrzegany przez czytających te słowa za chwalipiętę. Znakomitą część lokatorów bloku przy Astronautów 1 stanowili normalni ludzie. Robotnicy, urzędnicy, technicy i inżynierowie, farmaceutka, nauczycielki, pielęgniarki… Wszyscy oni pracowali w różnych miejscowych zakładach pracy. Mój ojciec był mistrzem w ISKRZE. Pamiętam, że wszystkich „starych” łączyło jedno. Powroty z pracy. Jak to mówią na Śląsku – pizdnęła godz. 15 i przed blokiem był tłok.

Mój blok znam na wylot. Wiem jak i z czego był budowany. Jaką ma grubość murów i ścian liczoną w metrach i w cegłach. Znam rozkład, metraż i wysokość każdego mieszkania. W większości z nich postawiłem swoją stopę. Poznawałem jego tajniki od małego brzdąca. Zaczynając od piwnic w których bawiłem się w chowanego. Korytarzem piwnicznym można było przemieszczać się przez całą długość bloku tj. przez pięć klatek schodowych. Jak to możliwe w trzyklatkowym bloku? Wojna zrobiła swoje. Między moim blokiem i blokami przyległymi w korytarzu piwnicznym nie było żadnych przeszkód. Podejrzewam, że była to droga ewakuacyjna na wypadek nowej wojny. Raj dla małolatów. Zamurowanie przejść przez piwnicę odbyło się nieco później. I ten fakt wykorzystaliśmy na swoją korzyść. Byliśmy starsi. Potrzebowaliśmy większej swobody i zakładaliśmy „swoje kluby”. Podejrzewam, że w jednym z piwnicznych „zrzeszeń” mógł być znany krakowski ćpun o pseudonimie „Pies”.

Budynek miał też swoje niecodzienne historie. Zarówno te tragiczno-komiczne wywołujące uśmiech jak i wstrząsające powodujące ciarki na plecach. Moja pamięć zanotowała w tym bloku; brutalne pobicie sąsiada przez SB-ków. Z normalnego, zdrowego człowieka zrobili kalekę. Był tu też napad rabunkowy i próba podpalenia. Pamiętam też niecodzienny przypadek. Miałem wtedy chyba pięć lat. Do naszej sąsiadki mieszkającej na ostatnim piętrze przyszedł pijany szwagier i zaczął się awanturować. Zadzwoniła na milicję. Gdy usłyszał pukanie do drzwi wskoczył na parapet, zachwiał się i wypadł z trzeciego piętra na ziemię. Przyjechało pogotowie i lekarz stwierdził stan agonalny. Nieprzytomnego skoczka zabrali do szpitala. Rano szpital stwierdził brak pacjenta z wypadku na Astronautów. Uciekł do domu. Mniej szczęścia miała moja koleżanka wyskakując z pięciopiętrówki stojącej na końcu ulicy. Zmarła na wskutek poniesionych ran. Inna koleżanka, pielęgniarka szpitala MSW, w stanie wojennym została zastrzelona podczas pracy na ul. Ogrodowej, przez niezrównoważonego psychicznie byłego pracownika SB. Jej pogrzeb zgromadził niewyobrażalną ilość osób. Z tego wydarzenia zachowały się dokumenty operacyjne licznych pracowników MO i służb bezpieczeństwa.

Do wysokiego standardu (jak na początek lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku), zaliczyć trzeba; parkiet w pokojach i na przedpokoju, drewnianą podłogę w kuchni, radiowęzeł, ciężką lastrykową wannę, wbudowaną podokienną szafkę kuchenną (w zimie pełniącą rolę lodówki), a także kuchnia węglowa z wbudowanym systemem podgrzewania wody i podwieszonym bojlerem w łazience. W środkowej piwnicy pralnia z wbudowanym w kuchnię kotłem i dwie suszarnie. W latach sześćdziesiątych zakrólował gaz ziemny.

O sierpniu ów! Sierpniu 1944 roku.
Sierpniu nadziei, sierpniu krwawy.
Nadzieja zamarła i patrzyła z boku,
jak umierała wiara Warszawy.

Bliskie memu sercu dwie kamienice. Opisana wyżej kielecka, oraz warszawska w której mieszkał mój dziadek. Na temat pierwszej mógłbym mówić godzinami. Na temat drugiej, godzinami mógłbym słuchać kogoś, kto znał jej zakamarki i poznał jej wszystkich mieszkańców. Stołeczna kamienica ucierpiała w Powstaniu Warszawskim. Pod wejściem do niej pochowana została siostra mojego dziadka i jej syn, zabici w sierpniu 1944r. Ruiny zostały rozebrane po wojnie.

Jak widać, mam o niej (o kamienicy) skąpe wiadomości. Póki co, wertuję internet w poszukiwaniu jakichkolwiek jej śladów. Cieszę się, że znalazłem kontakt z jedną osobą zainteresowaną Towarową 42. Z Beatą Rutkowską. Mam z nią wspólne korzenie po moich pradziadkach. Dzięki niej poczułem ducha tego miejsca i poznaję inaczej niż tylko z archiwalnych aktów swoją rodzinę. Mimo to mam wielki niedosyt. Czekam na wspomnienia kogoś, kto znał to miejsce i opisał go choćby w krótkich, żołnierskich słowach. Do tej pory znalazłem tylko wzmiankę w Kurierze Warszawskim z dnia 13 lutego 1914 roku o strzałach o godzinie 9 wieczorem, w okolicach stacji węglowej kolei warszawsko-wiedeńskiej. Jedna z kul brauninga trafiła w okno mieszkania Walerii Urzyczak w domu nr 42 przy Towarowej. Wpadła do pokoju i odbiwszy się od ściany upadła na podłogę. Ofiar w ludziach nie było. Nie wiem jak czuła się wtedy moja prababka. Myślę, że dla niej I Wojna Światowa zaczęła się pół roku wcześniej.

      

Jerzy Wnukbauma

 

Fantazja o rapcie na Urzeczu.

Moi przodkowie po mieczu żyli u rzeki.
Okoliczna ludność mówiła o nich – Urzyczeki.
Urzyczaki za to, dali przezwiska za Wisłą człekom,
– Zarzeczni i Zawiślaki, bo ci mieszkali za rzeką.
I właśnie w dawnych czasach, mój 100xdziad
wniósł w rozwój rolnictwa swój pionierski wkład.

Rano przy niedzieli dziad wyszedł z zagrody
Poczłapał nad Wisłę, by napić się wody.
Podejrzał jak jakiś młodzieniec z Podbieli,
w porywacza panny z Urzecza się wcielił.
Wykradł ją rodzicom. Z Podłęcza za rzeką.
Chciała wrócić do domu, a jej dom daleko.

Złapał dziewkę za włosy i wlókł ją po piasku.
Ta ze strachu, lub bólu narobiła wrzasku,
bo nie było kiecek, majtek, nawet i podpaski
a nad Wisłą jak wiecie – żółte, ostre piaski.
Dziad mój się zlitował – „Piasku się nasypie.
Będziesz dmuchał chłopie – piasek na jej ci….

Spojrzał na młodzika i przerwał w pół zdania
bo młodzieniec na sobie, też nie miał ubrania.
Męskie przyrodzenie stało jak pastorał.
Jakby jego tak ciągnąć toby ziemię orał.
Kijas długi jak baculus, curwatury mu brak.
Jednak z drugiej strony – Jakby spojrzeć w wspak.

Dziadek machnął ręką i poszedł nad wodę.
Wisła na brzeg wyrzuciła rosochatą kłodę.
Z mozołem ją ciągnął  do swego grajdołu.
Wół się napatoczył zaprzągł ją do wołu.
Rano gdy miał siłę, zaorał Baniochę.
I w ten oto sposób dziadek odkrył sochę

Jerzy Wnukbauma

 

 

Pójdź, dziecię! …

Zostałem poproszony, by na naszym pierwszym, powakacyjnym spotkaniu Świętogenu, powiedzieć kilka słów o sobie. Długo wahałem się czy warto podjąć to wyzwanie. Rozważałem wszystkie za i przeciw i za każdym razem wychodził mi remis ze wskazaniem na NIE! Mówienie o sobie nie jest rzeczą łatwą. Nie każdy ma ten dar. Ja go nie posiadam. Postanowiłem odpuścić sobie. Wkrótce jednak zmieniłem swoje zdanie. Wyluzowałem pod wpływem alergicznej reakcji zwykłego posła, na najmłodszą reporterkę akredytowaną w Sejmie.

Należę do powojennego pokolenia. Do rozpieszczonego i hołubionego przez rodziców i państwo polskie pokolenia wyżu demograficznego, któremu nikt nie mówił, że dzieci i ryby nie mają głosu. Przypominam sobie z dzieciństwa rodzinne spotkania. Przy zastawionym stole na którym królowała wódka, zasiadały babcie, wujkowie, ciotki, rodzice. Pamiętam, że na imieniny matki i ojca dodatkowo przychodzili też nasi sąsiedzi z bloku. Takie były wtedy czasy – wczesny Gomułka. Mówiło się o sprawach poważnych i o dupie Maryny. Popisywano się sprośnymi kawałami. Rozmowy cichły, gdy pojawialiśmy się my. Od nikogo z dorosłych, ani ja, ani moi małoletni kuzyni nie usłyszeliśmy – „Odejdź od stołu”. Dla nas rodzinne spotkania były okazją na wysępienie od rodziców lub ciotek czekolady lub ciastek. Dostawaliśmy swoje i zadowoleni szliśmy bawić się na podwórko w swoim gronie. Fakt – nie było wtedy smartfonów. Cichutki i niemy starałem się być tylko na lekcjach religii. Chyba z marnym skutkiem, bo nieraz ksiądz wytargał mnie za uszy, lub przyłożył linijką w  wyciągniętą w pokorze dłoń. Zastanawiam się jak wyglądałby ekranowy Zapiecek w filmie „O dwóch takich…” , gdyby kiedyś bliźniakom powiedziano – „Odejdź!” Ale… Widocznie tylko oni mają monopol na Odejdź” i „Spadaj dziadu”, oraz na dobór swoich rozmówców – „Tylko nie ta małpa w czerwonym!” , „Z TVN-em nie rozmawiam!”.

Jak miliony dzieci urodzonych tuż po wojnie, należę do pokolenia wielkich szczęściarzy. Dbali o nas nie tylko nasi rodzice. Dbało o nas także państwo. W szczególności jego partyjni przywódcy. Dla przykładu; podnoszono ceny artykułów pierwszej potrzeby, lecz pamiętano o nas obniżając ceny lokomotyw, byśmy w przyszłości mogli tanio podróżować, lub zafundować sobie całą lub tylko część parowozu na wynos. Drugi przykład. Naszym rodzicom w zakładach pracy podnoszono normy, po to tylko by Polska rosła w siłę, a nam żyło się dostatnie. W okresie mojego wczesnego dzieciństwa, dbali o nas też urzędnicy kwaterunku. Dokwaterowali naszym rodzicom tymczasowych lokatorów byśmy mieli łatwiejszą zabawę przy poszukiwaniach w chowanego, oraz byśmy nie musieli szukać po wszystkich kątach swoich zabawek.

Urodziłem się w Kielcach w roku 1953. Tuż po śmierci Stalina. Często zaznaczam, że Stalin zrobił dla mnie miejsce na świecie. Z opowiadań rodziców wiem, że po opuszczeniu szpitala w którym przyszedłem na świat, pojechałem dorożką prosto do nowego mieszkania. Do pachnącego drewnem parkietu, oraz zabielonych wapnem ścian mieszkania w nowo oddanym bloku w centrum Kielc. Celowo nie podaję adresu. Początkowo zmieniał on tylko swoją numerację przy ul. Źródłowej. Raz był nr 1, raz nr 19, by po kilku latach przyjąć stały adres – blok przy ulicy Astronautów nr 1. Mój stary blok, miał jeszcze jedną wielką zaletę – stanowili ją jego mieszkańcy. W okresie wczesnego Gomułki, mieszkał w nim I sekretarz KW w Kielcach. Był on także posłem na Sejm. W tej samej klatce mieszkał też I sekretarz KM w Kielcach. Gdy w okresie późnego Gomułki tow. Wiesław zezwolił towarzyszom na budowę swoich enklaw, obaj panowie wyprowadzili się z rodzinami z Astronautów. Jeden do bloku przy KW PZPR, drugi do Warszawy. Awansował na generała dywizji MO, był zastępcą Kiszczaka. W tamtym okresie moimi sąsiadami było 5 lekarzy różnych specjalności, naczelny Poczty Polskiej w Kielcach, 2 dyrektorów dużych zakładów pracy, prezes spółdzielni pracy (były pracownik SB w czasie pogromu kieleckiego wyłapywał osoby agresywne), major SB, inżynierowie, technicy i pracownicy kieleckiej ISKRY i SHL. Nie przypominam sobie, by któryś z dawnych sąsiadów kazał mi spadać, lub w inny sposób odepchnął od siebie. Wręcz przeciwnie. Bywało, że bawiąc się z synami nobilitowanych sąsiadów, kilka razy zostałem pogłaskany przez ich starych po głowie. I co? I żyję. W późniejszym okresie lista „znanych” na Astronautów 1 powiększyła się o już nowe pokolenia zamieszkałe i wychowane w tym bloku. W spisie lokatorów można było znaleźć kolejnych dwóch posłów – ojca i syna, sędzinę miejscowego sądu, znanego architekta i regionalistę, muzyka i piosenkarkę Arian, prezydenta Kielc, lekarzy, nowo upieczonych inżynierów, techników… Stanowili oni zbiorowisko osobistości (nie mylić z panoptikum) starszych panów z mojej ulicy, starszych pań czasami też.

Jerzy Wnukbauma.

Skazany na uTworki.

Uff! Skończyłem kolejną partię indeksacji. Nie żebym na coś narzekał. Nie! Ja tylko odetchnąłem głęboko z ulgą, bo dobrnąłem do założonego sobie celu. Do zindeksowania kolejnego, pięcioletniego pakietu sfotografowanych i nieopracowanych jeszcze stron aktów . Dopiero po skończeniu założonego limitu mogę to wszystko obrobić, wpakować w załącznik e-maila i czekać na zwrotną odpowiedź o wstawieniu ich do geneteki oraz wyszukiwarki Świętogenu. Na dzień dzisiejszy mogę pochwalić się dość sporą ilością wysłanych przeze mnie aktów; urodzeń, małżeństw i zgonów z kilku świętokrzyskich parafii. W sumie jest tego ponad 71,8 tys. metryk. Stanowi to kilka lat rozłożonej w czasie mozolnej pracy.  Pora więc zrobić sobie przerwę. Żona twierdzi, że stałem się więźniem komputera. Posłucham ją i wyjdę na świeże powietrze, a skoro jestem więźniem, to pójdę na spacerniak. Ponieważ w Świętogenie trwa wakacyjna przerwa istnieje więc małe prawdopodobieństwo, że spotkam kogoś spod celi. Samotnie powalczę więc ze swoimi myślami.

Nie chwaląc się, mogę być prekursorem tj. pierwszym w Polsce facetem, który bez udziału księdza czy kierownika USC połączył osoby jednej płci. W jaki sposób? Powoli postaram się wyjaśnić tą zawiłość. Powoli, bo wyjaśnienie jest zbyt zagmatwane i skomplikowane. Otóż w pakiecie aplikacji biurowej z której korzystam istnieje małe udogodnienie. Po wpisaniu pierwszej lub pierwszych liter, w przypadku powtarzających się wyrazów, wyskakują zakreślone na ciemno podpowiedzi najczęściej wpisywanego wyrazu. W Excelu wystarczy przejść do następnej pozycji, lub kliknąć enter a system sam zaznaczy proponowany wyraz. Wygoda, ale trzeba uważać. Zwłaszcza przy nazwiskach. Pionierem kojarzenia tęczowych małżeństw mogłem zostać przez nieuwagę. Mianowicie w kolumnie uwagi w arkuszach do indeksacji aktów zgonów wpisuję wiek osoby zmarłej, a w przypadku osób pozostających w chwili śmierci w związkach, dopisuję także imię męża lub żony. I tu jest pies pogrzebany. Wystarczy, że wpiszę tylko ilość przeżytych lat a system generuje zakreśloną na ciemno podpowiedź, która już wcześniej była przypisana innej osobie. Chwila nieuwagi i pooooszło! Z góry przepraszam osoby których dziadkowie będą miały mężów Janów, Józefów, Maciejów, Pawłów… a babki pozostawiły po sobie żony Marianny, Józefy, Katarzyny, Reginy …

Skoro o związkach jednopłciowych mowa. Myślałem, że to my mamy problem z indeksowaniem spisanych łaciną, gotykiem lub cyrylicą aktów. Nic błędnego. Na dzisiejszym spacerniaku wyobraziłem sobie przez jakie schody będą  musieli przejść nasi następcy. To oni w przyszłości będą długo analizować indeksowane przez siebie akty, by poprawnie wpisać ojca dziecka lesbijskiej pary, lub matki dzieci zwolenników czekoladowych oczek. A to tylko kwestia czasu. Czy ja jestem za? Mnie osobiście nie przeszkadza kto z kim śpi. Spotykałem, (wiedząc o tym), na swej drodze tęczowe towarzystwo. Podejrzewam, że częściej mogłem podawać komuś rękę nie wiedząc z kim dzieli w nocy swe łoże. W tym temacie mam takie zdanie – Trzeba zachować kilka zasad i nie afiszować się swoją seksualnością.

Podczas dzisiejszego spacerniaka powstał też ten poniższy gene uTworek.

Działo się w parafii takiej a takiej
dnia tego a tego, pory owakiej.
Stawili się; Jan Jaś i Józef Sobotka
i oświadczyli nam że zmarła ich córka Dorotka.
Po naocznym przekonaniu się o zejściu Dorotki,
która lubiła pstrykać sobie smartfonem sweet fotki,
stwierdziłem, że panna ma uśmiech od ucha do ucha
który zastygł jej gdy przyszła po nią kostucha.
Gdy piorun ją przeszył całą wzdłuż i wszerz
Pewnie pomyślała, że błysnął jej flesz.
Akt ten stawiającym świadkom przeczytany ostał
i tylko przez Nas podpisany został.
Wnukbauma Jerzy

Wyliczanka.

Rozmarzyła mnie piękna, majowa pogoda. Jak śpiewa Stanisław Sojka w Ławeczce – ” Siadam sobie i patrzę.” Ciepło, słonecznie. Na niebie zaledwie kilka małych obłoków. Przysiadłem na ławce i zamyśliłem się. Wyobraziłem siebie latającego po świecie własnym samolotem. Lotnisko w Masłowie mam blisko. O rzut beretem. Z zadumy wyrwał mnie hałas wywołany przelatującym górnopłatowcem. Sześćdziesiąt kilka lat temu nie podarowałbym naruszającemu mój spokój pilotowi. Darłbym się z całych sił – Panie pilocie! Dziura w samolocie!

Kto z czytających pamięta stare, dziecięce powiedzonka. Stare wyliczanki? Palec pod budkę, bo za minutkę zamykam budkę. Podejrzewam, że pomimo ograniczonego, krótkiego czasu, (minutka), nie byłbym w stanie pomieścić pod zagiętą w formie daszku dłonią, wszystkich wyciągniętych rąk.

Stare wyliczanki z mojego dzieciństwa. W zasadzie niczym nie różnią się od wyliczanek moich dzieci i wnuków. Powiem więcej; – moje pokolenie przejęło je od naszych rodziców i dziadków. Z kolei myśmy przekazali je swoim dzieciom i wnukom. Taki układ to nic innego jak wielopokoleniowa sztafeta składającą się z najbliższych nam osób – rodziny, oraz koleżanek i kolegów ze szkoły lub podwórka. Przekazywaną pałeczką w tym biegu pokoleń, były wierszyki mające stały rytm oraz lekko wpadające w ucho, zabawne rymy. Uczyłem się ich od małego brzdąca. Do dziś pamiętam „Kosi, kosi łapki… „, Tu, tu, tu! Sroczka kaszkę ważyła...”, „Chodzi kominiarz po drabinie…” Te wyliczanki były powtarzane przez moje babki i rodziców tak często, że zapamiętałem je i kilka lat później to ja przekazywałem je mojej latorośli. Myślę, że w stosunku do mnie, mogły być też narzędziem terroru. Wnoszę, że przemoc zaczynała się wraz z zapięciem wokół mojej szyi śliniaczka. Pewnie dlatego na starych zdjęciach wyglądam jak mały, rumiany grubasek. „Za tatusia! Za mamusię! Za babcię! Za braciszka!” Nauka nie poszła w las. Później ja byłem ich nauczycielem, towarzyszem zabaw, trenerem pamięci i oczywiście katem – Za tatusia, za mamusie…  W miarę upływu czasu „rozwrzeszczane podwórko” zmieniło repertuar na „Ene due rabe…” „Entliczek pętliczek” „Siała baba mak…” „Chodzi lisek…” „Misia A, misia B, misia Kasia kon-fa-ce” i inne wskazywane paluszkiem sylabizowane rymowanki.  Próbuję sobie przypomnieć jakie za moich czasów mogły być gry lub zabawy w których mogłem brać udział sam. Samolociki? Samochodziki? Bańki mydlane? Nic z tych rzeczy. Do nich też byli potrzebni współuczestnicy. Telewizji i smartfonów nie było. Dzisiaj zajmuję się tworzeniem własnych wyliczanek. Oto jedna z ostatnich rymowanek. Nosi ona tytuł;

Wyliczanka

Niedawno ucieszyły mnie dwie wspaniałe wieści.
Na pierwszą czekałem lat ponad czterdzieści.
Druga niespodziewana, zaskoczeniem była,
okazała się wspaniała i po stokroć miła.
Pierwsza to taka – jeśli chcecie wiedzieć –
że sąd skazał dwóch posłów i ci będą siedzieć.
A druga nowina? – ciekawski zapyta –
Że będę pradziadkiem – powiedziała mi kobita.
I tak od niechcenia, dla zwykłej zabawy,
zacząłem łączyć obie te sprawy.
Lecz, czy nie cieszę się trochę na wyrost,
bo co ma do wyroku naturalny przyrost?
Po pierwsze!
Znowu zacząłem pisać wiersze!
Po drugie!
Coś drgnęło miedzy Odrą i Bugiem!
Po trzecie!
Długo czekałem na to przecie!
Po czwarte!
Życie jest tego warte!
Po piąte!
Cudowne chwile są te!
Po szóste!
Życie nie będzie takie puste!
Po siódme!
….. Tu przerwę moje wyliczanie żmudne
Dalsze porównanie jest przecież do bani.
Tu niewinne dziecko – tam sprawcy skazani.

Jerzy Wnukbauma

 

Mam wybór – idę na wybory.

Bacz byś nie upadł!

Nad wejściem do parlamentu
wykuć bym kazał takie zdanie –
stare, łacińskie krótkie przesłanie;
HOMINEM TE ESSE MEMENTO!

 Nad wyjściem zaś – CAVE NE CADAS!
By nie groziło im władzą zachłyśnięcie
i poseł uważał na każde swe potknięcie.
Bacz abyś nie upadł! Jutro tu też zasiadasz!

Jerzy Wnukbauma