Zapraszam na kolejne spotkanie dnia 4 grudnia 2023 r. o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4.
Temat spotkania : Boże Narodzenie- tradycje w waszych rodzinach. Przyjdz, opowiedz nam i posłuchaj opowieści genealogów.
Zapraszam na kolejne spotkanie dnia 4 grudnia 2023 r. o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4.
Temat spotkania : Boże Narodzenie- tradycje w waszych rodzinach. Przyjdz, opowiedz nam i posłuchaj opowieści genealogów.
Dnia 6 listopada 2023 r. o godz.17.00 zapraszamy do Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4 na wykład dr Krzysztofa Kasińskiego.
Temat : Ku Klux Klan na straży demokracji w U.S.A.?
Wstęp wolny.
Dnia 2 pazdziernika 2023r. o godz.17.00 zapraszam na kolejne spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4
Temat : Monografia Chęcin w opowieściach Dominika Kowalskiego.
(Można będzie zakupić książeczkę Monografia Chęcin autorstwa ks.Witalisa Grzelińskiego )
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 4 września 2023 r do Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4.
Temat : Prezentacja I drzewa Rodu Pytlewskich.
Omówienie prezentacji: Kornelia Major i Maciej Terek
Studium to jest opracowaniem genealogicznym opartym na parafialnych metrykach urodzeń, małżeństw i zgonów, oraz na aktach stanu cywilnego i innych dokumentach wydanych ówcześnie przez miejscowe władze, dotyczących najbliższej rodziny generała Józefa Bema (1794–1850). Rodzina była liczniejsza niż dotychczas podawano w literaturze poświęconej życiu Generała. Z rodziców, Andrzeja Bema i Agnieszki Głuchowskiej, Generał miał starszego brata i cztery siostry, z których jedna zmarła w dzieciństwie, a z macochy, Marianny Ostafińskiej, kolejnych dwóch przyrodnich braci i co najmniej osiem przyrodnich sióstr, z których trzy zmarły w wieku dziecięcym. Synowie Andrzeja nie pozostawili prawych potomków o nazwisku Bem. Pierwsza część studium przedstawia zawikłaną historię tej rodziny, ujawnia scysje, oszukiwanie dzieci przez rodziców, przewlekłe spory sądowe, nieślubne dzieci i ostateczny rozpad majątku po ojcu. Druga część studium to transkrypcje metryk i aktów stanu cywilnego, w znacznej części tłumaczonych z łaciny i rosyjskiego.
Autorami niniejszego studium (plik do pobrania) są : Ryszard Olesiński, Elżbieta Ginalska, Barbara Szarota
Przypominam genealogom „Świętogenu”,że do dnia 30 maja br. należy potwierdzić swoje uczestnictwo w spotkaniu wyjazdowym.
Listę zgłoszeń prowadzi Ewa Pabian.
Kornelia Major
Przypominam członkom „Świętogenu” ,że Walne Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborcze odbędzie się w ustalonym terminie
dnia 8 maja 2023 r. o godz.17.00
Za Zarząd:
Kornelia Major
Z okazji Świąt Wielkanocnych wszystkim naszym członkom i sympatykom życzymy wszystkiego najlepszego.
Zarząd STG
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 3 kwietnia 2023 r.o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat: Z pamiętników Nowakowskich o Czaplewskich,Grzybowskich,Łebkowskich,Tatarach i ……
Spotkanie poprowadzi Kornelia Major i Jan Nowakowski.
Dnia 6 marca 2023 r.o godz.17.00 zapraszam na kolejne nasze spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4
Temat „Łatwiej stworzyć książkę niż zjeść kromkę chleba”
Spotkanie poprowadzi: autor i wydawca wielu książek Władysław Kostkowski
Zapraszam dnia 6 lutego 2023 o godz.17.00 na kolejne nasze spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul .Św. Leonarda 4.
Temat : Jak rodzinni genealodzy utrwalają pamięć o ciekawych osobach w rodzinie. cz. II
Spotkanie poprowadzi: Kornelia Major
Zapraszam na nasze spotkanie dnia 9 stycznia 2023 r. o godz 17.00 do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4.
Temat: Jak zachować pamięć o ciekawych osobach w rodzinie.
Spotkanie poprowadzi : Kornelia Major
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 5 grudnia o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4.
Temat ; GENEALOGIA ŁĄCZY ! Mormonizm-doktryna, wierzenia, tradycja.
Spotkanie poprowadzi SŁawek Najberg.
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 7 listopada 2022 r. o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4
Temat spotkania które poprowadzi Jolanta Michniewska to ” Stroje żałobne w okresie Powstania Listopadowego”.
Dnia 3 pażdziernika 2022 r. o godz. 17.00 zapraszam na kolejne nasze spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat : Wspomnienia Adolfa Sinkiewicza (Sienkiewicza ) spod Monte Casino.
Wykład : Jolanty Michniewskiej
Zapraszam na I spotkanie po wakacjach do Muzeum Historii Kielc ul. Leonarda 4 dnia 5 września o godz. 17.00.
Temat : I część : Wszyscy jesteśmy kuzynami.
II część : Czy Tutenchamon był naszym przodkiem ?
Wykład Pawła Walaszczyka.
Z a p r a s z a m y.
Rogatki miejskie, nazywane też celbudami funkcjonowały jeszcze na początku XX w. Były to domki rogatkowe przeznaczone dla strażników, którzy pobierali tzw. opłaty kopytkowe za wjazd do miasta i zabezpieczali je przed kontrabandą. Stanowiły one ważne źródło dochodów miejskich. Jedną z kilku powstałych w początkach XIX w. kieleckich rogatek była rogatka krakowska „Przy trakcie Krakowskim”. W związku z całkowitą likwidacją opłat rogatkowych w 1931 r. rogatki miejskie, w tym i rogatka krakowska uległy likwidacji. Obecnie nazwą Rogatki Krakowskiej określa się bliżej nieokreślony teren pomiędzy zbiegiem ulic Jana Pawła II, Ogrodowej, Seminaryjskiej i Wojska Polskiego, a budynkiem Wojewódzkiego Domu Kultury przy ul. Ściegiennego. Jest to jedyne świadectwo funkcjonowania w Kielcach dawnych rogatek miejskich. O nich właśnie opowie opowie Leszek Dziedzic na środowym spotkaniu w Muzeum.
Zapraszam na spotkania „Świętogenu” do Muzeum Historii Kielc ul. Św.Leonarda 4 na godz.17.00 w dniu 9 maja:
Temat 1 : Pamięć kulturowa czy epigenetyczna. Dziedziczenie traumy i stresów naszych przodków.
wykładowca : Barbara Kocela
Temat 2 : Indeksy z przeglądarki”Świętogenu” przedstawią: Renata Majewska i Maciek Terek
Dnia 6 czerwca br. Temat : Miłość zapisana w pocztówkach. O Izabeli Jastrzębskiej – Węgierkiewicz. Opowie Kornelia Major
zapraszam Kornelia Major
Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świętogen” zwołuje w siedzibie Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4 dnia 4 kwietnia 2022 r o godz. 17.00 w II terminie godz. 17.30 Walne zgromadzenie- Sprawozdawczo- Wyborcze członków .
Za Zarząd :
Kornelia Major
Kielce,dnia 4 marca 2022 r.
Z powodów sanitarnych nasze spotkania w Muzeum Historii Kielc w lutym i marcu 2022 r. odwołane.
Prosimy osoby które mają wykonane „drzewa genealogiczne ” o wypożyczenie ich na wystawę z okazji 15 lecia istnienia naszego „Świętogenu”. Wystawa będzie miała miejsce w Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4
Informację prosimy kierować na pocztę mailową „Świętogenu „.
swietogen.kielce at op.pl
W roku 2022 jeśli pozwolą nam obostrzenia sanitarne związane z epidemią Covid-19 to będziemy nadal spotykać się o godz.17.00 w Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4 :
7 lutego 2022
7 marca 2022
4 kwietnia 2022
9 maja 2022
6 czerwca 2022
lipiec
sierpień
5 września 2022
3 października 2022
7 listopada 2022
5 grudnia 2022
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, oraz Nowego Roku wszystkim odwiedzającym naszą stronę życzę wszystkiego najlepszego.
Muzum Historii Kielc odwołuje wszystkie spotkania które w najbliższym czasie mają się odbywać w ich budynku.
Poinformowano mnie, że nasze spotkanie w dniu 6 grudnia br. też zostaje odwołane.
Kornelia Major
Dnia 6 grudnia 2021 r. o godz.17.00 zapraszam do Muzeum Historii Kielc ul.Leonarda 4 na kolejne nasze spotkanie.
Temat :
1. Obejrzymy film pt.”Wszyscy jesteśmy kuzynami”.
2. Zastanowimy się czy Tutenchamon był naszym przodkiem.
Spotkanie prowadzi : Paweł Walaszczyk.
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 8 listopada o godz. 17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat : Mój dziadek ” Profesor”
Wykład: Małgorzaty Skowron
14–15 października 2021 r. od godz. 9.00
https://www.facebook.com/events/460483681906843
Serdecznie zapraszamy na konferencję współorganizowaną przez Muzeum Historii Kielc, Instytut Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz Wydział Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, która odbędzie się w sali konferencyjnej Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej (Kielce, ul. Zamkowa 3).
Rocznica 950-lecia powstania miasta Kielc przypadająca w 2021 r., aczkolwiek umowna i dyskutowana w nauce, nawiązuje do tradycji poprzednich obchodów początków miasta, uroczystości i wydarzeń zorganizowanych w 1971 r. pod hasłem „IX wieków Kielc”. Przyjęto wówczas, że moment ufundowania kolegiaty kieleckiej w 1171 r. przez bpa krakowskiego Gedeona był poprzedzony co najmniej stuletnim okresem zawiązywania się osady i jej stopniowego rozwoju, a przede wszystkim ufundowaniem w – bliżej nieokreślonym czasie – najstarszego kościoła św. Wojciecha. O zorganizowanych wówczas uroczystościach przypomina do dziś nazwa jednej z ważniejszych ulic w mieście: „IX wieków Kielc”. Od tego czasu minęło kolejne pół stulecia. To okazja do ponownej refleksji naukowej nad genezą, początkami i rozwojem „mieściny łysogórskiej”, jak określił Kielce przed laty prof. Kazimierz Tymieniecki, kielczanin, klasyk polskiej historiografii i jeden z najwybitniejszych polskich mediewistów, współzałożyciel Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Z tej okazji zapraszamy na konferencję naukową, która zgodnie z tytułem przedstawi najnowsze ustalenia interdyscyplinarnego zespołu referentów, archeologów, historyków, historyków sztuki, archiwistów, bibliotekoznawców reprezentujących różne ośrodki naukowe w kraju, na temat genezy oraz rozwoju osady i miasta w swojej najwcześniejszej średniowiecznej i nowożytnej fazie powstania.
Specjalnym akcentem konferencji będzie uhonorowanie postaci oraz dorobku naukowego prof. Kazimierza Tymienieckiego, prekursora badań nad początkami miasta, którego osobowości twórczej poświęcony zostanie specjalny panel konferencji.
Patronat honorowy: Biskup Kielecki, Marszałek Województwa Świętokrzyskiego, Wojewoda Świętokrzyski, Prezydenta Miasta Kielce, Rektor UJK, Wydział Historii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu.
Patronat medialny: TVP3 Kielce, Radio Kielce, Radio EM, Radio Fama, Echo Dnia, Gazeta Wyborcza.
Konferencja odbędzie się przy zachowaniu obowiązujących obostrzeń sanitarnych. Z tego względu liczba miejsc dla publiczności jest ograniczona.
Zapraszam dnia 4 pażdziernika 2021 r. o godz. 17.00 na kolejne spotkanie Świętokrzyskiego Towarzystwa Genealogicznego ” „Świętogen”które odbędzie się w Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat: Historyczne związki z Kielcami przedstawicieli rodziny Trzetrzewińskich cz.2
Wykładowca : Stefan Jackowski.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Dnia 6 września 2021 zapraszam członków „Swiętogenu „do Muzeum Historii Kielc ul.Sw.Leonarda 4 na Walne Zgromadzenie w I terminie o godz.17.00 w II terminie o godz. 17.30
Kornelia Major
Dnia 7 czerwca o godz.17.00 zapraszam na spotkanie do Muzeum Historii Kielc.
.Temat spotkania : Genealogia po pandemii. Dopływy akt metrykalnych w Archiwum Diecezjalnym w Kielcach.
Kornelia Major
To Jurka Użyczaka wiersz sprowokował mnie, aby już się spotkać. Przeczytajcie :
Czekając na koniec pandemii
Jeszcze trochę moi mili
doczekamy się tej chwili
że Kornelia nam obwieści
informację takiej treści :
” Dość kwarantan, dość odludzia
Czas się spotkać, wypić brudzia
porozmawiać o normalce
w muzealnej małej salce”.
jeszcze trochę cierpliwości,
i normalność znów zagości.
Nic nas w domach nie uziemi
odetchniemy od pandemii,
zaprosimy sympatyków
nowicjuszy i praktyków.
Bądżmy cierpliwi Panie i Panowie
aż Prezes te słowa wypowie.
Jerzy Wnukbauma
U W A G A.
Dla członków opłacających składki jest już do odebrania u Kornelii II tom książki Nasze gene-historie.
Książkę w formacie pdf można pobrać GeneHistorie-Świetogen-T2
Wigilia naszego czasu
Inna niż wszystkie bo tamtych nas już nie ma
kalendarze odliczyły dni utopiły w szarej codzienności
nasze zielone emocje i oczekiwania
czas zakpił z jednego sensu myśli
zostawił ślad w zakrętach i pytania o dalszy ciąg
osadzeni bez wyboru na wirującej Orbicie
krążymy w samotnym korowodzie
dzieci jednego księżyca i jednej epoki
świętujemy Boże Narodzenie
bo to tutaj na Ziemi a nie w przestworzach
ta Boska droga do Betlejem
czas zaznaczył to miejsce od ponad dwóch tysięcy
a ta ubogość narodzonego zadziwia i budzi lęk
bo skąd ta jasność na Drodze
ale ciągle w nas mieszka dziecinny nastrój
tamtego magicznego wieczoru
kiedy niebo zapali pierwszą gwiazdkę
pomyślmy o bliskich i niemożliwym
jak poznać smak rodzinnego świętowania
kiedy nie można być razem
w ramie tradycji stroimy zielone drzewko
obdarowane prezentami
może to jego żywiczny zapach przypomina
o więzi z naturą daje poczucie bezpieczeństwa
na stole białym podzielone życzenia
dla nieobecnych kruchym opłatkiem
kapiące łzy świecy sianko rybia łuska
zamyślenie wspomnienia i kolęda
a nasz spłoszony lęk ukrywa się
w wigilijnej ciszy i przywołuje do nas
Aniołów z szopki betlejemskiej
B.Kocela grudzień 2020
Ukazała się książka: HISTORIA życiem pisana brzezińskie rody część I
Autorzy : Marianna Węgrzyn i Damian Zegadło
W sprawie nabycia książki proszę skontaktować się z panem Damianem Zegadło nr telefonu
731 413 326
książka kosztuje 25.00 zł Do książki jest dołączona płyta z odtworzonymi
drzewami genealogicznymi opisanych rodów.
UWAGA .
Zmieniliśmy konto bankowe obecne to :
B.S. 30 8493 0004 0010 0762 1191 0001
Dzisiaj cisza
zamieszkała między nami
obsiała pola makiem
obiecuje skrawek nieba
na własność
wzruszone słowa
zamieniła w milczenie
wyludniła ulice
w lasach tylko zawilce
i zdziwione ptaki
podarowała czas
przemyśleniom
co ważne a co ważniejsze
na lotniskach
ustawiła samoloty
w równych szeregach
aby ochronić
milczące błękitom niebo.
Barbara Kocela 13 kwietnia 2020
WALNE ZGROMADZENIE ODWOŁANE.
O nowym terminie powiadomimy po wygaszeniu epidemii koronawirusa.
W dniu 6 kwietnia 2020 r. w Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4 w I terminie o godz.17.00 w II terminie o godz.17.30 odbędzie się Walne Zgromadzenie Sprawozdawcze członków Świętokrzyskiego Towarzystwa Genealogicznego „Świętogen” w Kielcach.
Kornelia Major
Dnia 2 grudnia 2019 r o godz. 17.00 zapraszam na spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul. Sw. Leonarda 4 .
Temat : Wędrówka wirtualna do dworu w Kopytowej
Spotkanie prowadzi : Jacek Grzybała
Nasze spotkanie z dnia 4 listopada 2019 r. przekładamy na dzień 26 pażdziernika 2019 r. Pojedziemy do pałacu – DZIĘKI- w Wiązownicy. Wycieczka potrwa około 6 godz. Planowany wyjazd z Kielc o godz. 9.30- zbiórka na dziedzińcu Muzeum Historii Kielc o godz.9.15.
Mamy już komplet uczestników którzy zgłosili się i potwierdzili uczestnictwo w wycieczce. Dziękuję.
Kornelia Major
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Zapraszam dnia 7 pażdziernika 2019 o godz.17.00 na spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4.
Temat: Historytczne związki z Kielcami przedstawicieli rodziny Trzetrzewińskich
przedstawi : Stefan Jackowski
Zapraszam na pierwsze powakacyjne spotkanie, które odbędzie się dnia 2.09.2019 roku o godzinie 17:00 w Muzeum Historii Kielc. Opowiem Państwu o duchu. Duchu, którego każdy nosi w serduchu. A jeśli ktoś nie wierzy w ducha, uwierzy kiedy wykładu wysłucha!
Temat spotkania „Genius loci”.
Spotkanie prowadzi Jerzy Użyczak.
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 3 czerwca 2019 r. o godz. 17.00 do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4.
Temat: Miedzianogórskie Rody – Ród Słoniów.
Spotkanie prowadzi Ryszard Antoni Żelazny
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 6 maja 2019 r o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul Św. Leonarda 4
Temat : Czy wszystkim się spełnia „sen o Ameryce „?
Spotkanie prowadzą : Iwona Bobińska i Kornelia Major
Przypominam , ze dnia 1 kwietnia 2019 o godz.17.00 w Muzeum Historii Kielc spotykają się tylko członkowie. „Świętogenu „
Zmarla nasza koleżanka Maria Brylska.
Msza święta w intencji Zmarłej odprawiona zostanie w czwartek 21 marca o godz.14.00 w kościele p.w.św. Prokopa w Krzęcicach, po czym nastąpi odprowadzenie do grobu rodzinnego na cmentarz parafialny.
Będzie nam Ciebie brakowało Mario.
Koleżanki i koledzy „Świętogenu ” w Kielcach
Dnia 4 marca 2019 r. o godz. 17.00 zapraszam na kolejne spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul. Św. Leonarda 4
TEMAT : Jak mieszczanin, chłop, bandyta szlachectwem się posługiwali.
Wyklad : mgr Łukasza Rysiaka
Świętokrzyskie Towarzystwo Genealogiczne „Świetogen ” w Kielcach
zaprasza dnia 4 lutego 2019 r.o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc na
wykład Pana Dariusza Kaliny.
Temat : Dzieje Czarnowa i zachodniej części Kielc.
Wstęp wolny.
Kornelia Major
Zapraszamy na pierwsze spotkanie w nowym roku. Karnawał dawniej i dziś, spotkanie poprowadzi Ryszard Żelazny
Zapraszam na grudniowe spotkanie Świętogenu. Prowadzącym spotkanie będzie Pan Jacek Grzybała a tematem „Genealogia – moja pasja życiowa „
Zapraszam wszystkich zainteresowanych na listopadowe spotkanie ŚWIĘTOGENU . Tematem spotkania będzie ” Hymny polskie na przestrzeni wieków”.
Spotkanie poprowadzi Pani mgr Jadwiga Adamczak
Zapraszam na październikowe spotkanie Świętogenu 1 października o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat spotkania : Jaki program genealogiczny wybrać ? GenoPro, Drzewo Genealogiczne czy może Ahnenblatt
Maciej Terek
Zapraszam na pierwsze po wakacjach spotkanie dnia 3 września 2018 r. o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4
Temat : Joanna Ledoux- zapomniana malarka sakralna.
Wykładowca : Henryk Korus
Dnia 4 czerwca 2018 r. o godz.17.00 zapraszam na kolejne nasze spotkanie do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4.
Temat : Konwersje z judaizmu na katolicyzm w XIX wieku.
Wykładowca : dr Lech Frączek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Poszukując w Archiwum w Radomiu Akt Stanu Cywilnego Parafii z Jastrzębia /parafia Jastrząb/ i z Szydłowca /moje drzewo genealogiczne po mieczu/ dość przypadkowo dokopałem się do rewelacyjnego dokumentu dotyczącego mojego rodzinnego Suchedniowa. Jako że wykonuję reprodukcje fotograficzne tych dokumentów – zrobiłem i ten dokument , który teraz jest w moim archiwum dokumentów starych. Całość artykułu Andrzeja Sasala znajduje się pod tym linkiem Wiatrak-w-Suchedniowie-Andrzej-Sasal lub na https://www.facebook.com/andrzej.sasal
Dnia 7 maja 2018 r. o godz.17.00 zapraszam sympatyków genealogii do Muzeum Historii Kielc ul.Św. Leonarda 4 na kolejne nasze spotkanie.
Temat: Warsztaty genealogiczne- szukamy przodków poza aktami metrykalnymi.
Spotkanie prowadzi : Maciej Terek
Zapraszam na kolejne nasze spotkanie dnia 5 marca 2018 o godz.17.00 do Muzeum Historii Kielc ul.Św.Leonarda 4
Temat : Znani Polacy – z Kresów ,Wołynia, Podola ( wybrane postacie ) cz. II
Wykład Pani mgr Jadwigi Adamczak
Ciekawość człeka z czasem nachodzi,
kim był jego przodek i skąd pochodzi?
Gdy mnie dopadła chęć poznania
zabrałem się do poszukiwania –
Wygodnie siadłem do komputera
i zabawiłem się w genehuntera.
Wpisałem w Google swoją godność,
wygooglowało mi jedną zgodność –
‚Modry urzyczak” -Zwierciadło etnologiczne?
– drobny druk, ryciny, odsyłacze liczne.
Sto siedemdziesiąt cztery strony!
Końca nie widać. ” Byłem przerażony.
Czytałem wszystko. Nuda była.
Ciekawość jednak zwyciężyła,
(Nie mogłem czytać na odczepnego
bym nie przegapił tego modrego).
Szukałem ciekaw w elaboracie
czy modry bo – po denaturacie.
Wreszcie znalazłem to co szukałem.
O denaturat już się nie bałem.
W tekście wyjaśniał dr Stanaszek,
że jest to męski fatałaszek,
innymi słowy – strój wilanowski
nosiły go nad Wisłą wioski.
Więc źródłosłowem mego nazwiska,
(jak dajmy na to – koszula ciału bliska),
był były, męski przyodziewek?
Mam być ofiarą licznych prześmiewek?
Kupiłem książkę. A co mi szkodzi.
Z niej dowiedziałem się o co chodzi.
I nawiązałem kontakt z autorem
wkrótce odpisał mi z humorem;
„Ze Skolimowa przodek Twój
Nosił w Falentach z Urzecza strój
Jak go widzieli tak go nazwali,
odtąd Urzyczak w aktach pisali.
Do dziś autora darzę sympatią
trochę za książki dedycatio.
„Temu, który nie mieszka na Urzeczu,
lecz jego korzenie po mieczu
świadczą, że jego dola człowiecza
wzięła początek od przodka z Urzecza.”
Jerzy Wnukbauma
Przygotowując ten temat na wykład, który miałam w dniu 4 grudnia 2017 r. w Muzeum Historii Kielc zajrzałam do opisów wigilii Glogiera, Kitowicza i Kolberga. Porównałam z opisami dawnych wigilii w mojej rodzinie korzystając z listów moich ciotek, stryjów. Rodzina zasiadała do wigilii w licznym gronie w kilku miejscach w Polsce i poza granicami. Stąd pochodzą opisy jak ucztowano , co jedzono i jakie panowały zwyczaje. Uczestniczyłam w wielu wigiliach w różnych regionach w Polsce i wśród polonusów w Stanach Zjednoczonych. Wszędzie starano się zachować przekazywane z pokolenia na pokolenie nasze dawne zwyczaje. Co z tych moich obserwacji wynika napiszę w podsumowaniu.
„Starodawna wilija” – to nie tylko uczta przy suto zastawionym stole często zakrapiana wspaniałymi nalewkami w dworach u mieszczan i chatach chłopskich . To był wieczór pełen różnych magicznych zdarzeń, ceremonii, wróżb w formie jakiegoś widowiska przenoszony z dworu, chat chłopskich do miast. Wszystko zaczynało się o świcie , a nawet wcześniej gdy zaczynały piać koguty. Wierzono,że :
Wróżby jak to wróżby istniały od dawna , ale w tym dniu prym wiodła kuchnia w których królowały przeważnie kobiety.
Mężczyżni wszystkich grup społecznych nie cierpieli tego dnia gdyż aż do kolacji wigilijnej obowiązywał post, a w domu panował niesamowity rwetes więc nie mogli doczekać się pierwszej gwiazdki. Wreszcie , kiedy stół był nakryty białym obrusem pod którym ułożono siano, a na talerzyku ułożono opłatek czas było zasiadać do kolacji jak tylko ukazała się na niebie pierwsza gwiazda. Należy dodać , że zwyczaj kładzenia siana pod obrus nie dotyczył tylko chat chłopskich, ale zwyczaj ten obowiązywał w dworach i domach mieszczańskich.
Wieczerzę rozpoczynano okolicznościową modlitwą na głos, zwykle czynił to gospodarz lub leciwa osoba, albo zaproszony ksiądz dobrodziej. Łamano się opłatkiem i składano sobie życzenia . Przypominano tych co odeszli na zawsze „bywało też ( zwłaszcza w legendach ), że skądś nadchodził w ostatniej chwili strudzony wędrowiec, że zjawił się nieśmiało syn marnotrawny, że przykuśtykał o kuli wiarus z dawno skończonej wojny. Była radość, łzy”
Wigilią rządziła pewna magia liczb. Tak więc :
Na dworskim stole i stole mieszczańskim w wigilię podawano do wyboru : barszcz czerwony z kiszonych buraków z fasolą ( potem i obecnie uszka z farszem grzybowym ) zupę grzybową z łazankami lub zupę rybną z migdałami , pierogi z kapustą i grzybami, karp smażony, karp w galarecie , karp w szarym sosie, szczupak faszerowany, łazanki zapiekane z kapustą i grzybami , kluski z makiem i miodem, kulebiak lub cebulaki , kapelusze borowików nadziewane farszem grzybowym zapiekane na maśle, kompot wigilijny ugotowany z suszonych owoców .
Na deser podawano różne ciasta : strucla z makiem , zawijaniec z masą śliwkową, kakową , makowce na kruchym spodzie mocno lukrowane, chały słodkie z kruszonką , baby drożdżowe gotowane , pierniki przekładane różnymi masami i mnóstwo różnych ciasteczek . Podawano również owoce cytrusowe , suszone bakalie , orzechy włoskie, laskowe i tp. Kutia była też obowiązkowo podawana na deser.
W chatach chłopski na wieczerzę wigilijną podawano :
żur z grzybami, zupę z konopi zwaną siemieńcem lub siemieniatką
kapustę z grochem lub fasolą,
polewkę z suszonych śliwek , gruszek, jabłek,
grycok,
rzepę suszoną lub smażoną na oleju ,
karp smażony,
kompot wigilijny z suszonych owoców.
Po głównych jadłach podawano ciasta : drożdżowe z kruszonką, struclę makową i z masą śliwkową a dla dzieci słodkie makiełki .
Ze zwyczajów wigilijnych należy jeszcze wymienić :
Dopiero po wieczerzy dzieci mogły podejść pod podłaziczkę obecnie choinkę i odszukać swoje prezenty. Choinka zagościła u nas jakieś 150 lat temu i wymyślona jest przez Niemców. Naszą podłaziczkę w niektórych regionach Polski jeszcze spotykamy . W Polsce istniał zwyczaj obdarowywania dzieci prezentami dopiero po Nowym Roku – teraz w wigilię. W tym czasie gdy dzieci zajmowały się prezentami młodzież zajmowała się wróżbami :
Jak różny jest nasz uczuciowy stosunek do większości wydarzeń w kraju (i na świecie) nie muszę nikomu uzmysławiać. Nic w tym dziwnego. Nasze stare powiedzenie mówi, że gdzie spotyka się dwóch Polaków, tam na ten sam temat są trzy różne zdania. Ot choćby przykład ostatnich wydarzeń politycznych jakie rozgrywały się w naszym kraju. Połowa narodu była za obecnym „dobrym ładem”, druga połowa przeciw nieładowi, a zdecydowana większość miała wszystko w głębokim poważaniu. Nie inaczej wyglądało i wygląda postrzeganie naszych nieco starszych dziejów. Przykładem z mojego podwórka jest różna ocena dotycząca powstania warszawskiego. Wśród członków mojej bliskiej rodziny, którzy przeżyli powstanie, były odmienne i jakże skrajne jego oceny. Zasadniczym punktem niezgody była jego celowość – czy było potrzebne, czy nie? Niestety, wraz z odejściem naszych „warszawiaków” nie umilkły o to spory. Widocznie dostaliśmy to w spadku. Dzisiaj na ten temat trwają nadal polemiki historyków i pseudohistoryków.
W historii Polski było kilka wielkich zrywów narodowych. Każde z nich postrzegano zgoła inaczej. Odmiennie w zależności od; wiedzy, umiejętności analizowania zgromadzonych w licznych dokumentach faktów. W ocenie powstań dużą rolę mają także sentymenty związane z miejscami toczących się walk, a także z udziałem w nich naszych bliskich. A było trochę tych zrywów: powstanie kościuszkowskie, Legiony Dąbrowskiego i wojna napoleońska, powstanie krakowskie, powstanie chłopskie (rabacja), powstania śląskie, powstanie wielkopolskie, powstanie w getcie warszawskim i powstanie warszawskie. Dla lepszego zobrazowania, zajmę się dwoma powstaniami – powstaniem listopadowym i powstaniem styczniowym. Dzieliła je nie tylko niewielka, jednopokoleniowa różnica czasu. Ponieważ nie jestem historykiem i nie pretenduję do literackich nagród, powyższy temat potraktuję zezem.
Oba te powstania znacznie się od siebie różnią. Łączą je chyba tylko wielkie poświęcenie, ogromne bohaterstwo, oraz zmarnowane szanse przypieczętowane ich klęską. Oba powstania na równi absorbują nasze umysły i uczucia. Patriotycznie łechcą nasze serca i napełniają je zarówno zachwytem jak i gniewem. Jak więc wykazać wyższość jednego powstania nad drugim. Osobiście uważam, że łatwiej jest porównywać je z innymi powstaniami. Ot choćby z powstaniem krakowskim, lub chłopskim Jakuba Szeli. Zestawienie z tymi drugimi, zawsze wypada na korzyść powstań z lat 1830 i 1863 roku. Bohaterów powstania z 1846 nie odbieramy z tak wielkim wzruszeniem jak partyzantów 1863 roku. Choć nie wykluczam, że sentyment do nich mogą mieć genealodzy mający bohaterów z tamtego okresu w swoim genealogicznym drzewie.
Powstanie listopadowe opierało się na wyszkolonej armii Królestwa Kongresowego. Na jego aparacie państwowym i na jego zasobach finansowych. Stoczone bitwy były potyczkami dwóch ścierających się ze sobą regularnych armii. Powstanie to miało podstawę operacyjną. Mogło się rozwijać i rozwijało się w prawidłową wojnę polsko-rosyjską. Miało strategiczne widoki powodzenia. Inną rzeczą jest, że je zmarnowano.
A powstanie styczniowe? Kto zna choć pobieżnie dzieje porywu Polaków w 1863 roku, bez namysłu dojdzie do wniosku, że z czysto militarnego punktu widzenia, powstanie styczniowe od samego początku nie miało najmniejszych szans na powodzenie. Najmniejszych nadziei na zwycięstwo. Było zrywem prawie bez pieniędzy, bez broni, bez wodza naczelnego. Walczące oddziały powstańcze nigdy nie zdobyły sobie strategicznych terenów służących za podstawę do przyszłych wojskowych działań operacyjnych. Od początku do końca oddziały powstańcze stanowiły partyzantkę i to szczególną partyzantkę działającą bez koordynacji sił i środków z innymi oddziałami. Partyzantkę rozpierzchłą, kryjącą się po lasach. Oddziały rekrutujące się ze zbieraniny różnej maści powstańców, mogły tylko niepokoić, szarpać i trudzić wroga. O pokonaniu regularnych oddziałów wroga nie można było marzyć.
Powstaniec styczniowy, to typ zupełnie odmienny od żołnierza listopadowej zawieruchy. Powstańcy z 1930 roku byli żołnierzami szkolonymi i przygotowywanymi do ewentualnych wojen. Stanowili odrębną strukturą od rosyjskiej armii. Powstaniec listopadowy szedł i miał prawo iść w bój z dużą wiarą w zwycięstwo. Z nadzieją, że od srogiej zemsty chronił go kodeks wojenny i podpisane międzynarodowe urzędowe zobowiązania. Powstanie listopadowe było zbrojnym zrywem Królestwa Polskiego Kongresowego, w tamtym okresie autonomicznego państwa. Co innego udział w powstaniu styczniowym. Przystąpienie do tego powstania wymagało wielkiej odwagi, wielkich wyrzeczeń i heroicznego bohaterstwa. Ten, kto szedł do powstania w 1863 roku, był traktowany przez moskali jak buntownik. Z góry wiedział, że w razie złapania skończy na szubienicy, a w najlepszym wypadku na zesłaniu na Syberię. Opuszczając dom i rodzinę, powstaniec styczniowy kładł na szali nie tylko swoje życie, ale także los swoich najbliższych.
Ze wszystkich naszych walk zbrojnych o niepodległość, powstanie styczniowe, było najmniej przygotowane pod względem; organizacyjnym, wyszkolenia i potrzebnych środków materialnych. Było spontanicznym zrywem ludności. Demonstracją zbrojną narodu polskiego. Przeciw wyszkolonym, karnym oddziałom rosyjskim wynoszącym 93 tysiące żołnierzy stanęło zaledwie 10 tysięcy kryjących się po lasach partyzantów w zdecydowanej większości pozbawionych wykształconych w wojennym rzemiośle kadr.
Było to powstanie nieprzygotowane. Wybuchło przed zamierzonym czasem. Przyśpieszył je radykalnie cywilny zarządca kraju margrabia Wielopolski nakazem masowej branki do carskiego wojska. Gdyby nie branka powstanie wybuchłoby najprawdopodobniej na wiosnę. Z jakim skutkiem? Być może powiodłoby się nękanie i zbrojne natarcia na małe załogi rosyjskie. Późniejszy okres popowstaniowy, okazał się dla nas bardziej korzystny na arenie europejskiej. Dwa lata później nasze sprawy międzynarodowe mogły mieć już inny, bardziej korzystny obrót. Ale… Mądry Polak po szkodzie.
Podsumowując. Oba powstania odegrały doniosłą rolę w naszych dziejach. Wzmocniły patriotyzm naszych ojców i dziadów. Nie dopuściły do wyrzeczenia się niepodległości. Oba przysłużyły się późniejszej sprawie Polski.
Jakby powiedział „profesor” mniemanologii stosowanej i mistrz postrzegania świata zezem, a zarazem mistrz rozważań o wyższości świat Bożego Narodzenia nad Wielkanocą – I to by było na tyle.
Jerzy Wnukbauma
Ostatnio natrafiłem w internecie na skan wydawanego przed wojną w Warszawie Expressu Porannego ze środy 8 kwietnia 1931 roku. W gazecie tej natrafiłem na artykuł Stanisława Czosnowskiego zatytułowany „Pije Kuba do Jakuba”. Zapewne pominąłbym go po przeczytaniu. Zwykle tak robię. Odfajkowuję i zapominam. Lecz nie tym razem. Ten przypomniał mi, że i ja przed laty napisałem kilka słów w tym temacie. Mój zatytułowałem „Genealogia z gorzałą w tle”. Ten przedwojenny artykuł sięgnąłem również z innego powodu – mianowicie spodobał mi się, bo pokazuje jak bawili się onegdaj faceci. Od tamtej pory świat poszedł do przodu. Współczesnym sarmatom nie wystarczają już trunki. Polacy coraz częściej sięgają po innego rodzaju chemiczne destylaty – narkotyki i dopalacze. Ostatnio w prasie ukazały się informacje o dotychczas mało upowszechnionym wspomagaczu męskich igrców – o wiagrze. „Rozsławili” ją uczestniczący w „męskich” zabawach na plebanii w Dąbrowie Górniczej panowie. W swych igraszkach postanowili cofnąć się do lat dziecięcych i pobawić się w starą dziecięcą zabawę – w pociąg, a konkretniej – w podczepianie się do tyłów wagoników. Na wszelki wypadek mojemu prawnukowi zmienię tekst znanej dziecięcej piosenki. Wstawię w niej moje słowa: – konduktorze morowy, byle nie do Dąbrowy.
Stanisław Czosnowski
Pije Kuba do Jakuba…
Stosunek Polaka do butelki zawsze był pozytywny. Gdy nie znał jeszcze gorzałki, ani wina, chętnie zaglądał do dzbana z piwem lub miodem.
Piwo jest jednym z najstarszych trunków, znanych jeszcze rzymianom, którzy je nazywali ” cerevisla”. W języku Gotów nazywało się „bior” – stąd germańskie „bier”. Z początku do wyrobu jego używali wyłącznie jęczmienia, a chmielu zaczęto używać dopiero od X w. W Polsce piwo było już znane w czasach przedhistorycznych. Gallus, opisując postrzyżyny u Piasta, wspomina o cudownym pomnożeniu piwa. Do rozpowszechnienia piwa w naszym kraju przyczynia się Ludgarda, żona Przemysława II, która w Kaliszu założyła pierwsze, wielkie browary. Wyrób piwa udoskonalono jednak dopiero za Zygmunta Augusta i z czasem zasłynęły w Polsce Piwa częstochowskie, wareckie, łowickie, końskowolskie, drzewickie i inne.
Narody północne oprócz piwa, chwaliły sobie i miód. Sam wyraz „miód”, jak dowodzi Czacki, Jest pochodzenia islandzkiego; w formie „miod” użyty jest w najstarszych pomnikach piśmiennictwa islandzkiego z XI w. W Polsce i na Litwie miód rozpowszechniony był od najdawniejszych czasów. Stare pieśni litewskie wspominają o sławnym miodzie kowieńskim. Zygmunt August upomniał się u swych dzierżawców litewskich o dostawę miodów polnych na stół królewski, karcąc ich: „bo u nas piją, a wy na rok naznaczony nie dostawiacie”.
W XVIII w. zaczęto u nas uważać miód za napój pośledniejszy i mniej dystyngowany. Podawano go np. zamiast wina w Popielec, na znak umartwienia. Biskup Krasicki, który w pismach swych lubił moralizować, choć prawdopodobnie mrużył przytem jedno oko, nawołuje do zaniechania picia kosztownych win zagranicznych i powrotu do miodu, jako napoju krajowego i zdrowego, który „krwi nie zapala”.
Pierwsze wiadomości o gorzałce w Polsce pochodzą z XIV w. Z czasów króla Olbrachta dochowały się spisy dochodów królewskich z miast i tam wymienione są różne gatunki wódek. Wina importowanego przeważnie z Węgier.
Popularna w ostatnich latach – ale nie wśród smakoszów, – „Złota Reneta”, jak się okazuje, ma jednak starożytnych protoplastów, próby bowiem produkcji win krajowych w Polsce sięgają odległych czasów. W kunszcie tym – jak i we wszystkich innych wówczas – przodują klasztory. W 1203 r. przy klasztorze Cysterek w Trzebnicy założono winnice i sprowadzono z zagranicy winogradników, a z 1257 r. zachowało się w tej sprawie nadanie Bolesława Wstydliwego dla klarysek z Zawichostu. Za Władysława IV wojewoda Ossoliński, który usiłował obchodzić się bez produktów zagranicznych, dawał na ucztach „miasto włoskiego wina maliniaki smakowite: było i polskie wino z Sędzimirskiego kraju, białe i czerwone”. Próby te nie powiodły się jednak, skoro późniejsi pisarze ubolewają, że ” w Polszcze zbyt mało myślano o winie narodowem”.
Za to myślano dostatecznie o winie zagranicznem i pocieszno się niem gruntownie. W muzeach możemy dotąd podziwiać potwornych rozmiarów naczynia, z których pijali nasi przodkowie.
Dobry kielich przeciętnie mieścił garniec wina. Niekiedy zwał się „Vitrum Gloriosum” i w hierarchii najwyższe trzy miał miejsca, niekiedy „Corda Fidelium” i „pysznił się, że sam Cześnik przed nim ze strachu zmykał, a zwalił Chorążego, choć jak beczka łykał, niekiedy zaś przez przekorę monstrum takie nazywało się „Naparsteczkiem” jak informuje nas Morawski.
Był jeden kielich, z którego pijał August II i car Piotr Wielki. Obaj monarchowie wystawili mu stosowne dyplomy, a gdy kielich ten przeszedł później w posiadanie Sapiehów, to w takiej był u nich estymie, że wydobyciu go z kredensu towarzyszyć musiały honory i asysta przy kotłach i trąbach.
O jednym z takich kielichów jest anegdota, że był tak ogromnej pojemności, iż nikt duszkiem nie mógł go wychylić. August II wyznaczył więc hojną nagrodę dla zwycięzcy. Wielu próbowało – napróżno! Wreszcie do turnieju stanął pewien mnich, ale piwniczy Królewski, który miał z nim jakieś osobiste porachunki dolewając mu puchar, zręcznie rzucił doń zdechłą mysz. Nie stropiło to świętobliwego męża; wychylił duszkiem, poczem rzekł: „Najjaśniejszy Panie! Wino masz zacne, ale podczaszy djabła wart – nie pilnuje, aby muchy do wina nie wpadały”.
Do kielichów największego kalibru zaliczały się roztruchany, które wyrabiano przeważnie ze srebra lub złota, nadając im fantastyczne kształty lwa, gryfa lub pawia. Kielichy te zwykle ofiarowano tym, do których z nich przepijano.
Gdy na uczcie podochocenie dochodziło do szczytu zaczynano pić z kijów. Kij był szklany, dęty i tak skonstruowany, że kto go do ust przyłożył musiał już wychylić do dna, inaczej bowiem został obryzgany, a w dodatku współbiesiadnicy wlewali mu za kołnierz kielich zimnej wody.
Były także kielichy o krótkiej nóżce, bez podstawy. Taki kielich nazywał się „Kulas”, nie można go było bowiem postawić i nieustannie musiał przechodzić z rąk do rąk. Stąd zwrot „Kielich okrężny”. Na jednym z takich kielichów wyryty był dwuwiersz:
„Wielkąś krzywdę mi wyrządził, większą ja ci zrobię;
Tyś mi jedną nogę uciął – ja ci utnę obie!”
Pomysłowość szlachecka w tej dziedzinie nie miała granic. Gdy np. generał Madaliński, który przez całe życie za kołnierz nie wylewał, na starość zapadł na podagrę i uroczyście ślubował, że odtąd kielicha do ust nie weźmie – przyjaciele jego byli niepocieszeni. Nie mogąc go skłonić, by odstąpił od tak nierozsądnych ślubów, uciekli się do takiego fortelu; zamówili dla generała specjalne naczynie w kształcie armaty i wręczyli je w dniu imienin.
Nie trzeba dodawać, że tę armatę nabijało się nie prochem, lecz garncem wina. Tu już solenizant nie mógł się sianem wykręcić, bowiem co armata, to nie kielich, a on wszak ślubował tylko kielicha już do ust nie brać. Tak przyparty do muru musiał wychylić to działo co smutnie się skończyło; zmarł w kilka dni potem, a mówiono o nim, że jak na generała przystało – poległ z armaty.
Z opisy zasobnej piwnicy w magnackim dworze przytoczymy jeden fragmencik; wisiała tam na łańcuchach ogromna beczka zawierająca 300 garncy wina, cała obrośnięta kożuchem, niby niedźwiedź. Nazywano ją z szacunkiem „Panią Matką” a butelki z niej ściągnięte „dziadkami”. Z takim to zasobem amunicji i z takim arsenałem grubokalibrowej broni przodkowie nasi wyruszali na oblężenie fortecy Trzeźwości. Czyż mogła się ostać?
Tyle stary przedwojenny artykuł. Zachowałem w nim autentyczną pisownię. Od siebie dodam, że od wspomnianej armatki może pochodzić powiedzenie – „Strzelić lufę”. Ale to chyba już inne, mocniejsze trunki.
Zabawa zabawą, ale nadchodzi kiedyś czas gdy się ona kończy. Gdy goście wyjdą i zostanę z żoną sam, biorę ją za rękę, idziemy do innego lokum. Tam biorę w rękę mokrą, małą czareczkę (zawsze musi być mokra, praca na sucho jest niedopuszczalna), wsadzam w nią delikatnie dwa palce, badam czy nie wejdzie trzeci i delikatnymi ruchami posuwistozwrotnymi oraz okrężnymi penetruję otwór do samego dna. Nie przerywam nawet wtedy, gdy słyszę i widzę cichą aprobatę żony. Na koniec wlewam płyn, robię jeszcze kilka ruchów ręką i gotowe. Zrobiłem swoje. JA TAK MYJĘ KIELISZKI DO KONIAKU! Jeszcze tylko spłukanie czystą wodą, wytarcie do sucha i jestem wolny.
Jerzy Wnukbauma
Mówią, że tylko miłość i ciepło dają człowiekowi błogie poczucie bezpieczeństwa. Ktoś, kto wymyślił to powiedzenie, nie pomyślał o czwartym wymiarze – o czasie. A w moim przypadku, to czas decyduje czy będę kochał i czy będę jeszcze kochany.
Myślałem, że szybka ścieżka, jak sama nazwa wskazuje to szybka ścieżka do leczenia. Przyjdę, dostanę zastrzyk w dupę. Usłyszę ciepły głos pielęgniarki – Śpij kochanie, śpij! Później zrobią co mają zrobić. Zostanę wybudzony, otworzę szeroko oczy i poczuję się jak nowonarodzone dziecko – bezpiecznie. Byłem w błędzie. Według mnie nic się nie zmieniło. A w TVP mówią, że w służbie zdrowia jest lepiej niż za Tuska. Muszę podziękować Bogu, że jeszcze żyję. Przy okazji zapytać księdza, czy już po wszystkim nie warto zrobić odnowienia chrztu. Proszę się nie śmiać i powstrzymać od ewentualnego hejtu. W moim kościele tj. rzymskokatolickim przyjęte jest tzw. odnowienie przez małżonków sakramentu – przyrzeczenia małżeńskiego. Ponieważ z moją Starą przeżyłem pięćdziesiąt lat, mam nadzieję, że niedługo będę tego żywym przykładem. Trochę się z tym (odnowieniem) nie zgadzam. Dla mnie to tak, jakby pasterze mojego kościoła dopuszczali, że dane przed Bogiem przyrzeczenie – „Będę ci wierny aż do śmierci” -z czasem traci na wartości, lub nie daj Bóg można było go łamać. Co w takim razie z sakramentalnym – „Co Bóg złączył…? Idąc tym tropem zakładam, że być może na tej zasadzie wskazane jest też odnowienie pierwszego sakramentu jaki przyjmujemy nieświadomie będąc dziećmi. O właśnie! Jest taki dzień w życiu człowieka, którego data z pamięci ucieka, a tym wyjątkowym dniem jest, dzień w którym braliśmy chrzest. Każdy z nas, katolików, pamięta datę swoich urodzin. Znamy ją wszyscy na pamięć. Ale czy znamy datę swojego chrztu? Wątpię. Ja daty swojego nie pamiętam, choć z genealogicznego punktu widzenia, poszukiwanie swych przodków powinienem zacząć od siebie.
Udałem się do kościoła. Trwała msza. Usiadłem w ławce i wziąłem udział w odprawianym nabożeństwie. Przysłuchując się głoszonemu Słowu Bożemu zauważyłem, że pośrednio dotyczyło ono genealogii, a dokładniej mówiąc genealogii Jezusa. Oto ta ewangelia spisana przez Św. Marka.
Wyszedł stamtąd i przyszedł do swojego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I jakie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie późniejsze kazanie księdza, a dokładniej mówiąc jego malutki fragment nawiązujący do wygłoszonej przed chwilą ewangelii. Nie mam w zwyczaju komentować i recenzować kazań. Po niektórych kazaniach mam jednak dziwne odczucie. W takich chwilach chciałbym żeby kapłan skończywszy kazanie, zwracał się do słuchających go wiernych melodyjnym zaśpiewem – Oto słowo księdza! W tym konkretnym kazaniu uderzyło mnie to, że ksiądz zawahał się przy określeniu wymienionych z imienia braci, oraz anonimowych sióstr Jezusa nazywając ich krótko, jednym słowem – jego krewnymi. Dla mnie był to nader dobrze zauważalny wybieg. Krewni? Niby prawda, ale to jednak spychanie na dalszy plan stopnia bliskiego pokrewieństwa z jego braćmi i siostrami do dalszych krewnych, lub nawet i kuzynów. Trąciło to nieuczciwością co do dokładności ewangelicznego przekazu. Stąd moja propozycja wprowadzenia zakończeń kazań odśpiewaniem przez kapłana – Oto słowo księdza!
W swoich korzeniach mam przodków z kilku wyznań. Doliczyłem się pięciu wiar. Nie różnicuję żadnej z nich. Nie doszukuję się też wyższości mojej wiary nad innymi wyznaniami. Do wspólnoty chrześcijańskiej zostałem przyjęty ponad 70 lat temu i tak zostanie aż do śmierci. Czułem się w niej bezpiecznie nawet za czasów panowania komuny. Nie czułem żadnej presji lub innego dyskomfortu. Sytuacja zaczęła zmieniać się diametralnie kilkanaście lat temu. Spotęgowała się ona wraz z dojściem do władzy obecnej ekipy rządzącej. To słychać, widać i czuć w moim kościele. Do tego stopnia, że zacząłem obawiać się o jego przyszłość. Nie czuję się z tym bezpiecznie. Boleśnie odczuwam sojusz kościoła z tronem. Nie czuję się bezpiecznie, gdy pasterze mojego kościoła dają ciche przyzwolenie na profanację ołtarza. Mam tu na myśli gloryfikowanie rządzących na mszach świętych. Nazywanie ich ewangelistami. Dopuszczanie ich przed ołtarz łamie obowiązujące prawo kościelne. Dość mam przymykania oczu, gdy wierni (jednostki, ale zawsze to członkowie wspólnoty) bałwochwalczo błogosławią łono tej czy innej kobiety. Wkurza mnie, że kardynałowie i biskupi tolerują takie zachowania swoich wiernych. Błogosławienie obsikanych, a być może i ufajdanych łon zwykłych grzesznic? W pale się nie mieści. Mam dość pląsania przed ołtarzami polityków, którzy zaraz po przyjęciu komunii św. wychodzą z kościoła dzielą naród i wyzywają ludzi od „chamskiej hołoty”, „zdradzieckich mord”, „gorszego sortu”. Nie poprzestają na słownych docinkach atakując fizycznie kobiety, inne opcje seksualne, oraz swych przeciwników politycznych. Mam dość pedofilii w moim kościele i przenoszenia przestępców seksualnych na inne parafie. Nie czuję się bezpiecznie i wszyscy wierni powinni się zatrwożyć i zastanowić czy przyjąć z rąk zboczeńców komunię św. Nikt mi nie wmówi, że grzeszne ręce które pogwałciły prawo kościelne i karne, które dotykały bezbronne dzieci, są nadal konsekrowane i bez obaw wierni mogą przyjmować Ciało Chrystusa(?). No właśnie. Czy to jest jeszcze Ciało Chrystusa? Czy za sprawą takiego księdza Chleb i Wino przeistoczy się w Ciało Chrystusa? Jak się ma rydzykowe – „To że ksiądz zgrzeszył, to zgrzeszył” do fragmentu ewangelii Św. Jana o dobrym pasterzu – „Czy zły duch może otworzyć oczy niewidomego?” Wątpię! To obraża moje uczucia religijne. Ukrywanie i marginalizowanie przestępstw doprowadza do wyhodowania na gruncie mojego kościoła min. Damazego Macocha czy Marciala Maciela Degollado.
O bezpieczeństwie spod znaku PiS zamilczę. Mieli na to osiem lat swoich rządów. Nie wyszło i liczne swoje winy zwalają na innych. Wina: Tuska, Putina, Unii Europejskiej, Totalnej Opozycji… Jakby to ich przeciwnicy byli u władzy przez ostatnie osiem lat. A oni w tym czasie co robili? Byli ubezwłasnowolnieni? Najwyższy czas wsłuchać się w Słowo Boga i uderzyć we własne piersi. Owszem, miłość i ciepło dają poczucie bezpieczeństwa, ale zakłamywanie rzeczywistości i podgrzewanie atmosfery sprawia, że w tym kotle wrze. A to już jest piekło.
Na wybory pójdę. Nad referendum jeszcze się zastanowię. Pytania referendalne proponowane przez rządzących przypominają mi pytanie zadane kilkanaście lat temu przez wysłannika mojego proboszcza. Brzmiało ono tak – Czy jestem za mordowaniem nienarodzonych dzieci? – Tak? czy Nie? Nie docierało do mojego gościa, że tak postawione pytanie robi ze mnie mordercę gdy powiem Tak, lub osobę jawnie łamiącą obowiązujące wtedy prawo gdy powiem Nie. Zadałem mu więc przykładowe pytanie – Czy przestałeś już kraść? Tak czy Nie? Zdziwienie na jego twarzy znaczyło, że facet nie zakumał. Dopiero drugie pytanie pomocnicze – Czy przestałeś się onanizować? Tak czy Nie uświadomiło mu, że tak sformułowane pytanie jest chwytem poniżej pasa. Że w tak sformułowanych pytaniach nie ma dobrej odpowiedzi. Czy do końca zrozumiał swoją głupotę. Wątpię czy nie powielał go później u innych sąsiadów.
Uszanuję wynik wyborów i referendum niezależnie od ich rezultatu. Uszanuję je tak jak kiedyś uszanowałem fakt przyprowadzenia przez mojego „dojrzałego” syna do domu jego pełnoletniej koleżanki. Gdy po pewnym czasie usłyszałem dochodzące z pokoju odgłosy „rozkoszy”, chciałem TO natychmiast przerwać. Poszedłem do jego pokoju. Na drzwiach wywieszony był sporych rozmiarów plakat z wizerunkiem Chrobrego. Dotarł do mnie jego rebusowy przekaz. Na plakacie widniał syn Mieszka a za drzwiami – mój syn mieszka. Uszanowałem jego „dorosłą” decyzję. Odwróciłem się na pięcie i odszedłem. Po latach Jarek uświadomił mi, że dobrze zrobiłem. Mam mądrego chłopaka. Miał dobre serduszko. Wybijał swojej dziewczynie dawanie w szyję. Sam na moje szczęście po wyznaczonej przez prezesa godzinie za dwadzieścia pięć siódma nie stawał sięł Zosią. He!, he!, he!
Jerzy Wnukbauma.