Pora na bajki.

Prezes ogłosiła wakacyjną przerwę. Ja na przerwę nie reaguję nerwem. Ja genealogię traktuję po-wa-żnie. Księgi w archiwach badam rozważnie. Lecz gdy za długo robi się wzniośle, wtedy strajkuję i myślę o wiośnie Wymieniam szybko Klio na Talię – ptaszki śpiewają, pachną konwalie, żaby kumkają, bocian kleknie. Przodek mi przecież nie ucieknie. Za sprawą Tali mi się zdarza, że się zabawiam w bajkopisarza i z mego hobby robię jaja. To mnie wycisza i uspakaja. Piszę, rymuję, wymyślam bajki? Gdy mam już dosyć, zawieszam strajki i znowu wracam do mych korzeni. I tego cyklu nic już nie zmieni.

 

Był sobie król, był sobie paź i była też królewna.

Znalazłem perłę w Liber Copulatorum,
którą się pochwalę na tutejszym forum.
Akt jest unikatem, bo w bajkach się zdarza,
by piękna królewna poślubiła pazia.
Lecz zanim ksiądz nad nimi skreślił krzyża znak,
upłynęło wiele czasu. Zaczęło się tak.

Dawno, dawno temu na królewskim dworze,
paź zapragnął dzielić z królewną jej łoże.
Nie mógł jeść i spać. Umysł miał zmącony.
Pragnął tylko pieścić pierś jej jak balony.
Gdy się do niej zbliżał, spojrzeń jej unikał,
jąkał się, pąsowiał… Poszedł do medyka
i z miejsca wyznaje co leży na rzeczy;
-” Dam ci to co zechcesz, byleś mnie uleczył!”

Królewski medyk, człek wielce uczony,
zastanowił się jak pomóc, gdy paź napalony,
by wilk się nasycił i owca została,
a jemu niemała nagroda dostała.
Wymyślił i mówi – „Nie martw ty się wcale!
Pomogę ci i zaradzę, lecz jest jedno ale!
Gdy tylko z królewną zaspokoisz żądze,
przestań o niej myśleć, a mnie dasz pieniądze.

Gdy tylko z medykiem paź transakcji dobił,
eskulap jak powiedział tak niebawem zrobił.
W maglu, w gorset królewny, wsypał medykament.
Nazajutrz na dworze powstał zgiełk i zamęt,
bo królewna przy wszystkich za piersi się łapie,
tarmosi je, miętoli i do krwi pierś drapie.
Obnaża się przy dworkach, negliżu nie skrywa.
Będzie z tego skandal. Król medyka wzywa.

Medyk zbadał królewnę i mówi do króla;
„Będzie uleczona Mości Królu córa
i przykre swędzenie bezpowrotnie minie.
Wezwij Panie pazia. Ma specyfik w ślinie.
Antidotum na to… – kłamie jak najęty,
starczyła by woda, mydło i kropelka mięty.
Król przyzywa pazia, medyk dał gaziki.
Jak paź leczył królewnę? Zamilkły kroniki.

Tu w zasadzie mógłbym skończyć już kanconę.
Paź dostał pół królestwa i królewnę za żonę.
lecz medyk żądał dopłaty, bo nagroda spora.
Nic ci nie dam – mówi paź – W nosie mam doktora!
Nie dasz? – syknął medyk – Sam przylecisz bracie!
Poszedł więc do pralni, znalazł króla gacie.
Rano król się w kroku drapie – Zaraza? Świerzb? Kiła?
Z nagłym błyskiem w oku po pazia posyła.

Morał tej bajeczki –
Lecząc się prywatnie możesz popaść w długi.
Jak się dobrze zastanowić jest też wniosek drugi.
Czy tak dużo się zmieniło od monarchy pory?
Dla korzyści majątkowych na NFZ „doktory”
przepisują za sto procent „koncernowe” leki
i zostajesz goły wychodząc z  apteki.

Jerzy Wnukbauma.