Ilekroć przejeżdżam w pobliżu starej, od lat nieczynnej społemowskiej piekarni na Głęboczce, zastanawiam się w którym miejscu stał duży, drewniany dom, w którym mieszkała moja ojczysta babka. Dzisiaj w mojej pamięci zachowały się tylko nieliczne obrazy z rodzinnych wypadów na Głęboczkę; brukowana ulica Zagnańska, Superfosfaty, tartak, górujący nad całą okolicą stary szpital psychiatryczny… Wspomnieniom mym towarzyszy także smak pochłanianych po drodze pączków lub kajmaków. Zwieńczeniem podróży była krótka, gruntowa uliczka kończąca się tuż przy kolejowych torach. Na jej końcu stał dom w którym mieszkali moi krewni.
Kurcze! Co takiego jest w tym miejscu, że gdy jestem w jego pobliżu, za każdym razem mimowolnie mój wzrok kieruje się w jego stronę. Co takiego jest w tym zakątku, że nawet gdy jestem na drugim końcu świata, wracają dawne wspomnienia i ożywają w nich nieżyjący moi najbliżsi? Co to za magia, że moim wspomnieniom towarzyszy odgłos przejeżdżających nieopodal pociągów oraz fabrycznych buczków ogłaszających fajrant w fabryce SHL? Co takiego sprawia, że dziś bezbłędnie rozpoznałbym zapachy tego miejsca; Superfosfatów, tartaku, piekarni i pobliskiej magistrali kolejowej. Co kryje w sobie ten niewielki skrawek ziemi przejęty przez rozbudowujący się KZWM, że moja cioteczna siostra, sześćdziesięcioletnia kobieta nie zważając na straż przemysłową, chce przeskoczyć zakładowy parkan? Co to za siła? Ta moc to nic innego jak duch miejsca – genius loci.
Co to jest genius loci? Dosłowne tłumaczenie to duch opiekuńczy miejsca. Jego łacińska nazwa sugeruje, że zjawisko jest stare jak świat. Ten martwy język doskonale oddziela istotę przyjaznego ducha od duchów które opuszczają ciało ludzkie i których należy się bać. Te w języku łacińskim nazwane są spiryt. Spirytus sanctus (powiew, tchnienie) to Duch Święty. Łacina jednak nie pokazuje istoty sprawy, bo w dosłownym tłumaczeniu genius to duch opiekuńczy. Wracamy więc z powrotem do punktu wyjścia – do ducha. Różnicę ducha w znaczeniu spiryt a genius doskonale wyjaśnia polszczyzna, gdyż w języku polskim słowo duch jest także określeniem cech natury ludzkiej; zapału, entuzjazmu, temperamentu, usposobienia, charakteru. I tak duch może być; bojowy, sprawczy, zwycięstwa, wolności. Ktoś może być wielkiego lub małego ducha. Ktoś może być nieobecny duchem. Można być Bogu ducha winnym, marzyć o czymś w skrytości ducha. Można spotkać się w duchu przyjaźni. Można stracić ducha, iść z duchem czasu, upaść na duchu, wyzionąć, lub oddać ducha. Może być duch czasu, duch świąt, duch opiekuńczy, duch miejsca. Gdy ostatni zgasi światło i zapanuje cisza, powiedzieć, że nie ma już żywego ducha i pożegnać się harcerskim okrzykiem – Czuj duch! Wyraz duch jest także członem słowotwórczym wyrazów takich jak; lekkoduch, łapiduch, pięknoduch, znajduch, zaduch, duchota. Powstałe w ten sposób nowe wyrazy są określeniami pejoratywnymi tj. mającymi ujemny negatywny odcień. Nasz duch miejsca – to coś, co podobnie jak duch (spiryt) jest nieuchwytne, lecz przez nas odczuwalne. Zawarty jest w murach, przestrzeniach, rzeczach i ludziach, którzy je wypełniają (lub wypełniali) swoim życiem. Towarzyszy wszystkim ludziom, jednak różnie go odczuwamy i opisujemy.
Według słowników duch opiekuńczy miejsca nie posiada jednej, uniwersalnej definicji. Nie będę się silił na naukowe wyjaśnienia. Samo pojecie „MIEJSCE” nie jest sprecyzowane. Dla każdego człowieka jest to inny obiekt zainteresowania. Dla ludzi zajmujących się poszukiwaniem swoich korzeni miejscem takim zazwyczaj są; dom rodzinny, ojcowizna, strony rodzinne, region, parafia, archiwum w którym znajdują się ślady pobytu naszych przodków. W naszym odczuciu, takie miejsca obdarzone są wyjątkowymi cechami i w istotny sposób wpływają na naszą wyobraźnię. Nie wyklucza to faktu, że takich miejsc możemy mieć setki, oddalonych od siebie nawet o wiele kilometrów. Miejsc mających i nie mających nic wspólnego z naszymi korzeniami. Co się zaś tyczy ducha. Ducha opiekuna miejsca. To relacja zachodząca w nas samych. Relacja człowiek-miejsce. Są to te silne odczucia, które rodzą się gdy patrzymy lub tylko wspominamy takie miejsca.
Nie znaczy to jednak, że miejsca w których mieszka duch genius loci są wyjątkowe. Nie znajdują się w nich bliżej niepojęte miejsca mocy, promieniowanie kosmiczne, czakramy, lub jakieś inne anomalia fizyczne. Są to zazwyczaj zwykłe miejsca, mające swoją rangę tylko w określonych przypadkach, a mianowicie gdy zachodzi w nas wspomniana relacja – relacja człowiek-miejsce tj. silny lub nawet słaby, sentymentalny związek emocjonalny z tym miejscem.
Nie wszyscy zjadacze chleba czują ducha miejsca i nie wszyscy gotowi są na spotkanie z nim. Część ludzi obojętnie przechodzi obok miejsc obdarzonych genius loci i nie robi on na nich żadnego wrażenia. Nie czują tego ducha. By doświadczyć jego władczą moc, musimy dać sobie szansę na poczucie jego obecności. A możemy go poczuć, dostrzec i doświadczyć pod jednym warunkiem – gdy potrafimy; zwolnić, wyluzować, wsłuchać się w głos swego serca. Człowiek zaganiany „nie ma czasu na takie pierdoły”. Ludzie odwiedzający miejsce z zegarkiem w ręku, ludzie którym pali się grunt pod nogami, nie są w stanie poczuć tego ducha. Co najwyżej mogą zrobić sobie na tle takiego miejsca sweet focie, by później móc chwalić się nim znajomym na facebooku. Jak pisał Ryszard Kapuściński – „Kiedy się spieszysz, nic nie widzisz, nic nie przeżywasz, niczego nie doświadczasz, nie myślisz.” I to jest prawda.
Nie zdając sobie z tego sprawy, sami wpływamy na ducha miejsca w którym mieszkamy, pracujemy, przebywamy, opiekujemy się nim. Wystarczy wspomnieć, że idąc do; teatru, filharmonii, opery ubieramy się stosownie. Wpływając na jakość swojego życia i społeczności wokół nas przyczyniamy się do poczucia tożsamości z tym miejscem. Duch tak postrzeganego miejsca wzbogaca sferę duchową człowieka, nobilituje go, wpływa na jakość życia, obliguje go do bycia innym, lepszym. Miejsca takie potęgują naszą wrażliwość. Posiadają moc wywoływania wspomnień. Znajdując się w nich dostrzegamy odległe zjawiska związane z przeszłością. Oprócz miejsc ściśle związanych z naszymi przodkami, niezaprzeczalnie wszystkie świątynie, muzea i atrakcje turystyczne mają takiego ducha. Posiadają wyjątkowy, specyficzny niepowtarzalny klimat, mają swoją tradycję i wyjątkowa atmosferę.
Dzisiaj obserwuje się tendencje przeciwne tzn. niedoceniania roli ducha miejsca. Zmniejszanie jego roli oddziaływania na otoczenie, a nawet celowe niszczenie go. Powodów jest kilka. Brak wrażliwości, kultury, wiedzy, bądź też chęć celowego zniszczenia. Duch miejsca jest zarówno zjawiskiem cennym jak i nietrwałym. Podlega zmianom a czasem przestaje w ogóle istnieć. By go zachować i ocalić trzeba go rozpoznać i zrozumieć.
Na koniec zagadka. Czy duchem miejsca jest; BIAŁA DAMA z zamku w Kórniku, tatrzański ŚPIĄCY RYCERZ, lub przybierający ludzką postać SKARBEK? Odpowiedź jest prosta. Mózg analizuje i kalkuluje, duch podpowiada i wzywa, a serce wie swoje. To genius loci tych miejsc – zamku w Kurniku, Doliny Kościeliskiej i Tatr, a także licznych kopalń – sprawił, że powstawały o nich legendy i miejscowe podania.
Jerzy Wnukbauma.